"Super Express": - Czy śmierć gen. Petelickiego wpisze się w serię tajemniczych zgonów III RP?
Wojciech Czuchnowski: - Ta śmierć musi budzić zainteresowanie. Wiele jednak wskazuje na względy osobiste, które doprowadziły do tej tragedii. To logiczne wytłumaczenie. Nawet generałowie mają prawo się załamać.
- Ziętara, Sekuła, Falzmann, Pańko, Dębski, Papała, Blida, Lepper - to głośne przykłady nagłych śmierci w III RP. Do dziś nie wiemy, dlaczego do nich doszło.
- Każdy z tych przypadków jest inny. Sprawa Papały zyskała obecnie nową odsłonę. O Sekule pewnie nigdy nie dowiemy się prawdy, bo ten, kto mógł stać za jego śmiercią, czyli Jeremiasz Barański, nie żyje. Ten przypadek wydaje mi się najbardziej tajemniczy. Rozmaite powiązania Sekuły ze światem kryminalnym były udokumentowane. Tymczasem miał popełnić samobójstwo, kilkakrotnie strzelając do siebie. Najbardziej dramatyczne zaś było samobójstwo Andrzeja Leppera. Nie mógł wytrzymać gwałtownego upadku, jakiego doznał w każdym aspekcie swojego życia.
- Który przypadek pozostał najmniej wyjaśniony?
- Chyba sprawa dziennikarza Jarosława Ziętary. Służby specjalne przez wiele lat ukrywały to, że był z nimi w kontakcie, wiedziały o jego aktywności i chciały go zwerbować. Nie można jednak mówić, że był ofiarą służb, bo zapewne stał się ofiarą świata przestępczego, który rozpracowywał.
- Jak na ogół wyglądała tu skuteczność policji i prokuratury? Ostatnie zeznania "Patyka" w sprawie Papały świadczyłyby o tym, że przestępcy przez lata wodzili polskie służby za nos.
- Już dawno zauważono, że wśród przestępców zapanowała moda na to, że w celu osiągnięcia np. złagodzenia wyroku czy warunków w więzieniu mówią prokuraturze, że wiedzą coś nowego, np. na temat zabójstwa Papały, i w ten sposób prokuratura brnie w ślepy zaułek.
- Tajemnicze zgony znanych postaci życia publicznego to zjawisko występujące w Polsce częściej niż w innych krajach postkomunistycznych?
- W żadnym wypadku. Część publicystów łączy ze sobą np. śmierć dyrektora Michniewicza z Kancelarii Premiera ze śmiercią Andrzeja Leppera. To jednak są dwie zupełnie różne historie. Często zapominamy o tym, że mówimy o zwykłych ludziach, którzy też mają osobiste dramaty wcale niezwiązane z wielką polityką.
- Załóżmy, że podłożem wielu z tych tragedii był styk polityki, biznesu i służb. Może nie byłoby ich, gdyby po 1989 roku doszło do zdecydowanego rozliczenia PRL?
- Nie można wrzucać wszystkich przypadków do jednego worka i wiązać ich z tym samym kontekstem PRL-owskim, tak jak niektórzy wszystko widzą przez pryzmat katastrofy smoleńskiej. To absurdalne, choć bardzo łatwe i wygodne porównania.
Wojciech Czuchnowski
Publicysta "Gazety Wyborczej"