"Super Express": - Z jakimi hasłami chce pan pozyskać głosy działaczy SLD? W czym jest pan lepszy od rywali?
Włodzimierz Czarzasty: - Nasi kandydaci są fajni, jest ich sporo, i to jest nawet powód do zmartwień np. dla pana Grzegorza Schetyny. Przez cały rok opowiadał, jak ważne i demokratyczne jest to, żeby było kilku kandydatów do roli lidera, a teraz kandyduje sam...
- Myślę, że było mu to na rękę.
- Zapewne tak, ale po co chodzić i opowiadać, że musi być kilku?!
- Ale co on miał zrobić?
- Ale precz z obłudą! Zresztą patrząc na to, co robi Platforma, to Schetyna powinien ustąpić i zgłosić na szefa PO kandydaturę Ryszarda Petru. I tak ich zjada po kawałku.
- Zostawmy Petru i wróćmy do pana.
- Chcę, żeby SLD wrócił do Sejmu, bo to nie jest normalne, że lewicy w nim nie ma, choć dostała ponad milion głosów. Owszem, zrobiliśmy mnóstwo błędów, był próg 5 proc., a mierzyliśmy się z 8 proc. Wyborcy jednak są. Nawet w SLD zapomniano, że Sojusz ma najwięcej prezydentów miast w Polsce, zaraz po PO. Mamy wielu radnych lokalnych. To jest siła ludzi, z którymi trzeba rozmawiać.
- Musi pan dotrzeć do swoich wyborców i przekonać ich, że zrobi pan coś inaczej.
- Może, że zrobię dobrze? Olbrzymim atutem SLD są struktury w 330 powiatach. Są partie wygrywające bez struktur, jak partia Petru, która dostała mniej głosów niż Zjednoczona Lewica. Rzadko która partia przeżywa jednak bez struktur. I o struktury trzeba dbać, trzeba opłacić lokale, trzeba...
- To realpolitik i to jest ważne. Nadbudowa mówi jednak tak: albo jesteśmy stary SLD, albo nowoczesny...
- E tam, niech pan nie powtarza bzdur, bo jest pan na to za inteligentny!
- Któryś raz pan to mówi, to może to prawda...
- I mimo to nie dociera do pana. Mówię o strukturze i ładzie, bo ten porządek musi być wprowadzony. Mówię to jako gość zarządzający twardą ręką, choć demokratycznie. Jest tylko jedna partia w Polsce, która jednocześnie uważa, że 500 zł na dziecko w rodzinach ubogich to dobry pomysł, podwyższenie kwoty wolnej od podatku i inne pomysły socjalne też, ale zarazem uważa, że ład konstytucyjny, in vitro, tolerancja i Unia Europejska też są ważne. I to jest SLD!
- Czyli jest pan trochę PiS-owcem i trochę antypisowcem.
- Gówno prawda!
- To trzeba wypikać!
- Nic nie wypikujcie! Można być partią dbającą o sprawy socjalne, sprawy bliższe żołądka, ale można też być partią, która dba o sprawy bliższe sercu. I SLD dba o jedne i o drugie. I jak ktoś mnie pyta, po co jesteśmy w polityce, bo część kwestii zabrał nam PiS, a część Petru, to odpowiadam, że to nieprawda. Śni mi się partia demokratyczna, otwarta, realizująca sprawy społeczne dla pracobiorców. Nie tylko tych w fabrykach, ale w korporacjach i firmach trzyosobowych. W tym rozumieniu najlepsza byłaby dla SLD nazwa Partia Pracy, tak jak ja to widzę. PiS nigdy nie pójdzie panu na państwo świeckie!
- A propos tej Partii Pracy, Krzysztof Gawkowski wspominał o zmianie logo i szyldu...
- Nie mówiłem, że mamy zmieniać nazwę. Zmiana szyldu jest rzeczą wtórną...
- No, proszę pana...
- Dobrze, ja tak uważam. I najpierw porządek w SLD, później rozmowa z innymi podmiotami na lewicy. I jeżeli wszyscy dojdziemy do wniosku, by powołać w ramach kongresu lewicy nie wspólną partię, ale coś, co będzie koordynowało...
- Przecież już macie! Zjednoczoną Lewicę.
- Cała ułuda Zjednoczonej Lewicy polega na tym, że jakby pan oprócz SLD zebrał to towarzystwo, to rzadko kto by powiedział, że chce w tej lewicy być. Taka ułuda części kolegów, że ktoś na białym koniu, niech będzie nawet białogłowy i piękny... To się nie zdarzy, bo nie ma białego konia. Pani Nowacka jest fajną postacią i bardzo ją cenię, ale jest szefową Twojego Ruchu. Słyszał pan cokolwiek o Twoim Ruchu w ostatnim miesiącu?
- Coś tam Palikot na Twitterze pisał.
- Coś ważnego?
- Już nie pamiętam. Panią Nowacką widziałem na manifestacji KOD.
- I ja ją cenię. I dobrze, że tam była.
- Ale pana na manifestacji KOD nie było!
- Raz byłem za granicą, a raz na krajowej konwencji SLD. I część działaczy była na sali, a część wysłaliśmy jako delegację SLD na manifestację KOD. Wie pan, to jest podobnie jak z rządem. Przyjeżdża do Polski premier innego kraju, spotyka się z nim prezes Kaczyński, a pani premier Szydło technicznie zarządza krajem (śmiech). Szanując pana Kijowskiego, nawet nie wiem, jak ma na imię...
- Wszystkich pan szanuje. Co to się stało?
- Miałem zawał i niebiosa mi wskazały, żebym był otwarty i uśmiechnięty. Bez względu na to, kto jest szefem KOD, jeżeli wychodzą ludzie walczyć o demokrację, to powinni być tam ludzie z SLD.
- Naprawdę pan wierzy w to, że PiS odbierze demokrację?
- Znam pana artykuły i wiem, że jest pan sceptyczny...
- Nie tylko ja...
- Wiem. I może będę miał inne zdanie niż Leszek Miller. Z mediami publicznymi nigdzie w Europie nie jest tak niedemokratycznie jak dziś w Polsce. Można się śmiać, ale nigdzie nie ma tak, że prezesów mediów mianuje członek rządu...
- Zna się pan na mediach publicznych...
- Nie tylko na tym! Czytam książki, bo uważam, że ten, który czyta, rządzi tymi, którzy oglądają telewizję.
- To niech mi pan coś poleci.
- Na przykład świetna książka o Holandii! Interesują mnie książki o różnych krajach. O historii, ustroju, kulturze. Gdyby PiS czytał książki...
- PiS nie czyta książek? To fajne hasło na mur...
- Gdyby czytał, to wiedziałby, że są różne kultury, wiary, że ludzie się dotykają, kochają się...
- Z tym dotykaniem to po wydarzeniach w Niemczech i Kolonii ostrożnie. Wróćmy do mediów. Prawo i Sprawiedliwość mówi, że to, co było do tej pory, to obłuda, szefami mediów mimo konkursów zostawali ludzie wskazani przez polityków. My chcemy skończyć z tym teatrem obłudy. Pan sam mówi "stop obłudzie"!
- I super. Ustawa o mediach miała nowelizację i w tej chwili, żeby dostać się do Rady Nadzorczej publicznych mediów, trzeba rekomendacji ciał wyższych uczelni, ich rad wydziałów czy senatów. To nie jest taka łatwa sprawa. Uniwersytet Warszawski jest z Prawa i Sprawiedliwości czy z Platformy Obywatelskiej?
- Nie mam pojęcia. Znam się na realpolitik i twierdzę, że można załatwić taką rekomendację.
- A niech pan załatwi! Choć teraz już pan nie musi, bo to prawo zmienił PiS.
- Zmienił demokratycznie?
- Nie o to chodzi. Zna pan wypowiedzi ludzi związanych z PiS o mediach, że dziennikarze mają rząd chwalić, a nie ganić?
- Słyszałem. To są dziwne wypowiedzi...
- Proszę pana, to są debile!
- Wie pan, co mi się wydaje? Że tam jest wielu dobrych dziennikarzy, ale niektórzy z nich robili rzeczy na rozkaz polityków i nikt im nawet tego nie musiał kazać...
- Myślę, że pan Tomasz Lis, który robi dobrze sprzedający się "Newsweek", robił audycję oglądaną przez 2,5 miliona osób, opowiedział się po prostu po jednej stronie. Nie tylko on. Na prawicy też są tacy ludzie. Pytanie, czy to są jeszcze dziennikarze? Moim zdaniem są już bardziej politykami. Podobnie jak pani poseł, która przestała być dziennikarzem. Łamie się wszelkie standardy i są kopane tak głębokie rowy, że jak wróci rozsądek do głów, to nie znajdziemy takich szpadli, żeby to zasypać. Nie chcę takiej Polski.
- Chce pan powrócić z Sojuszu Lewicy Demokratycznej do Sejmu jako głos rozsądku?
- Tak. Jako rozsądna, przewidywalna siła, prowadzona przez niemłodych, ale i niestarych ludzi...
- Muszę powiedzieć, że się pan zmienił na korzyść!
- Czas na rozum. I pana też podziwiam!