"Super Express": - Większość osób nie kryje zaskoczenia nominacją Jarosława Gowina na stanowisko ministra sprawiedliwości. Pan też jest zdziwiony?
Włodzimierz Cimoszewicz: - Nie ukrywam, że również mnie zdziwiła ta nominacja.
- Zdziwiła, bo Jarosławowi Gowinowi jako historykowi filozofii może brakować kompetencji do pełnienia tej funkcji?
- Nie oceniam tu osoby, ale nigdy w życiu nie słyszałem, żeby ministrem sprawiedliwości został ktoś, kto nie jest prawnikiem z wykształcenia. Być może to błędne rozumowanie, ale nie wydaje mi się, żeby takim było. Rzecz w tym, że wiadomo, iż w skład kompetencji tego ministra wchodzi wiele różnorodnych spraw, wymagających doświadczenia i specjalistycznej wiedzy.
- Te sprawy mogą przerosnąć nowego ministra?
- W jakimś sensie minister sprawiedliwości jest odpowiedzialny za pracę sądów, z której tempa i skuteczności nie można być zadowolonym. Wydaje mi się, że minister, niemający w tym zakresie większego doświadczenia, nie będzie miał innej możliwości, jak tylko wysłuchiwać cudzych opinii. Których nie będzie sam w stanie zweryfikować.
- Na przykład?
- Ma choćby pod sobą więziennictwo. Od kilku lat nie jest w dobrej kondycji, a jego naprawa wymaga swoistej "wiedzy tajemnej". Błędne jest kierowanie się w tej kwestii zwykłym zdrowym rozsądkiem lub tym, co się wydaje przeciętnemu człowiekowi. Tak więc nie będzie mu łatwo, ale jest inteligentnym człowiekiem i pozostaje mieć nadzieję, że potrafi słuchać odpowiednich doradców.
- Prof. Zbigniew Ćwiąkalski widzi problem w tym, że bez wiedzy prawniczej i doświadczenia może być mu trudno zapanować nad wykluczającymi się interesami korporacji zawodowych. Widzi pan to zagrożenie?
- Na ministra mogą wywierać presję bynajmniej nie środowiska prawnicze, ale polityczne, które będą go popychały do konfliktu z tymi pierwszymi. W Polsce dominuje pogląd, że środowiska prawnicze, zwłaszcza tzw. korporacje, funkcjonują absolutnie źle. Mają one oczywiście swoje problemy i wiele rzeczy można poprawić. Ale takie oceny, które prowadzą do konfrontacji, są nieuzasadnione i mam nadzieję, że minister Gowin temu nie ulegnie.
- Pańskim zdaniem premier Tusk poszedł za daleko w eksperymenty?
- Mam wrażenie, że to, co proponuje premier, to z jednej strony zachowanie ludzi, którzy się sprawdzili i są ważni z punktu widzenia wiarygodności Polski (Ministerstwo Finansów czy Spraw Zagranicznych). Z drugiej strony to odnawianie wizerunku rządu. Przy tych nazwiskach, m.in. Jarosława Gowina, Polakom będzie się wydawać, że ten rząd to jednak coś nowego, choć politycznie będzie dokładnie taki sam.
- Myśli pan, że akurat w tak waż-nym ministerstwie, jak Ministerstwo Sprawiedliwości, takie PR-owskie zagrywki nie są ryzykowne?
- Wie pan, kiedy ja byłem premierem i powoływałem ministra sprawiedliwości, to obsadziłem to stanowisko belwederskim profesorem z uniwersytetu, szanowanym w środowisku prawniczym. Wydaje mi się, że taki "eksperyment" był bardziej właściwy.
Włodzimierz Cimoszewicz
Były premier i minister sprawiedliwości z SLD