Władysław Frasyniuk dla SE: Michnika pokazywali jak Trynkiewicza

2014-02-08 3:00

Rocznicowe wspomnienia zwolennika i przeciwnika rozmów przy okrągłym stole.

"Super Express": - W 1987 r. zaproponowano panu w więzieniu rozmowę z Kiszczakiem. Zadał pan sobie pytanie: dlaczego chcą rozmawiać, skoro kraju nie paraliżują strajki? Przecież Jaruzelski i Kiszczak się nie zmienili.

Władysław Frasyniuk: - Jedyna prawdziwa odpowiedź jest chyba taka, że do opozycji weszło nowe pokolenie. Ruch Wolność i Pokój, samorządy studenckie, Pomarańczowa Alternatywa. Wszystkie strajki 1987-1988 to byli nowi ludzie, nieznani w Solidarności. I władze PRL uznały, że system ekonomicznie bankrutuje i w tej sytuacji tych kolejnych pokoleń już nie utrzymają nawet siłą. Stwierdzili, że nie mają wyjścia i trzeba rozmawiać.

- Chcieli was spacyfikować legalizacją związku.

- Tego się już nie pamięta, ale szliśmy do tych rozmów po legalizację Solidarności. Władze komunistyczne w różnych państwach często stosowały ten trik - dają nam dostęp do kasy oraz iluzji władzy, bo jest parytet, w którym bez problemu nas przegłosują. W PRL kilkukrotnie rozmawiali o tym np. z Kościołem.

- Czuł pan, że was rozgrywają?

- Mieliśmy świadomość, że to jest ta gra. I byliśmy potwornie przerażeni, ale do momentu, w którym włączyli kamery. Kiedy wychodziliśmy z rozmów, to były już tłumy. Wówczas była tylko TVP i władze traktowały telewizję jako świątynię, do której wpuszcza się tylko zaufanych. Ludzie zobaczyli, że przez lata przedstawiano nas jako bestie i kryminalistów, a teraz się z nami rozmawia. Tak jak dziś wszystkie wiadomości zaczynają się od przestępcy Trynkiewicza, tak w latach 80. zaczynały się od przestępców Kuronia i Michnika. Tak ich przedstawiali! Do rozmów szliśmy tylko po związek, ale wyszliśmy jednak z wolnością i niepodległością.

- Wolnością na 35 proc. miejsc w Sejmie.

- Porozumienie miało charakter polityczny, bo to, co spisano w dwa tygodnie później, było anachroniczne, bez znaczenia. Władza zaryzykowała i dopuściła ludzi z więzienia i konspiracji, licząc na to, że nie sprostamy. I 4 czerwca przegrali.

- Były w tamtym czasie osoby, które uważały, że należy poczekać, bo władza Jaruzelskiego upadnie. Wiedząc, jaka jest naprawdę kondycja PRL i PZPR, siadłby pan do rozmów?

- Traf chciał, że Polacy wystąpili tu jako saperzy historii. Można powiedzieć, że my 35 proc. miejsc w Sejmie, a na Węgrzech po chwili było 100 proc. Tylko kto wtedy to wiedział? Inni przebiegali przez pole oczyszczone z min przez Polaków. Mając dzisiejszą wiedzę, to niejedno bym w swoim życiu zmienił. I powiem panu, że nie zgadzam się z głosami, że trzeba było poczekać. Wręcz odwrotnie!

- Czyli?

- Że bardzo źle się stało, że do okrągłego stołu nie doszło wcześniej! Że straciliśmy tyle lat. O ile lepiej byłoby dla Polski, gdyby okrągły stół był w 1986 albo 1983 r.?! Z punktu widzenia kosztów dla Polaków byłoby to o niebo lepsze! Każda wojna i cierpienie demoralizuje ludzi. I te lata 80. to było coś bardzo złego dla Polaków.

- Ludzie mówili w 1989 r., że skoro opozycja siadła do rozmów z władzami PRL, to przecież nie będzie mogła później ich sądzić. Mimo, że ekipa Jaruzelskiego doprowadziła do ruiny ekonomicznej kraju, do emigracji, zniszczenia życia wielu ludzi.

- Mieliśmy tego świadomość. Mówiliśmy, że demokracja daje ludziom drugą szansę i drugie życie. I powinniśmy ich rozliczać z tego, jak to swoje drugie życie rozegrają. Z zastrzeżeniem, że każdy będzie mógł dochodzić swoich krzywd. Istotne było dla nas, że skoro Polacy są biednym społeczeństwem żyjącym w zbankrutowanym ekonomicznie systemie, to musimy ich zabezpieczyć przed tym, żeby sytuacja ze stanem wojennym się nie powtórzyła.

Zobacz też: Mirosław Skowron komentje: III RP, państwo zdrajców

- W okrągłe rocznice wydarzeń 1989 roku w Sejmie przyjmowano uchwały przez aklamację. Tym razem Solidarna Polska wyłącza się z tego, chcąc dopisania fragmentu o tym, że okrągły stół przyczynił się też do rabunkowej prywatyzacji, braku dekomunizacji, bezrobocia, ubóstwa milionów Polaków.

- Wie pan, był w historii taki list Kozaków do cara, w którym zebrali się i każdy dopisywał do listu, co mu wpadło do głowy. Niech Solidarna Polska dorzuci do tego jeszcze, że okrągły stół przyczynił się też do tego, że Ziobro został ministrem, Doda stała się gwiazdą muzyki pop. Po tym o Ziobrze mogę powiedzieć jedno: gówniarz. Nie był, nie wie, niech nie wygaduje głupot.