Władimir Bukowski

i

Autor: Archiwum policji

Władimir Bukowski: Obiad z Putinem i uśmiechy

2012-06-06 4:00

Po co odbywają się szczyty Unia-Rosja?

„Super Express”: - W poniedziałek zakończył się pierwszy szczyt Unia Europejska-Rosja po ponownym objęciu stanowiska prezydenta przez Władimira Putina. Byliśmy świadkami nowego otwarcia we wzajemnych relacjach?

Władimir Bukowski: - Zupełnie nie. To był szczyt kontynuacji. Wiemy, że Europa nie chce sobie komplikować stosunków z Rosją, woli przymykać oczy na różne sprawy, żeby tylko był spokój z dostawami gazu i ropy. Więcej nie chcą wiedzieć i wymagać od Rosji. A przecież jest o czym rozmawiać – choćby o przykręcaniu śruby rosyjskiemu społeczeństwu obywatelskiemu.

Tu zawsze brakowało śmiałości unijnej dyplomacji.

To może i brak śmiałości, ale umówmy się też, że to wyraz jej słabości. Z Ukrainą radzą sobie lepiej, ale krytykować Kijów jest bardzo łatwo. Cała sprawa bojkotu ukraińskiej części EURO doskonale to pokazała. A tu jadą do Petersburga, zjedzą obiad z Putinem i uśmiechają się od ucha do ucha. Dziwne, że im ta uczta ością w gardle nie staje.

Poza czystą kurtuazją i ucztą dla podniebienia te szczyty mają jakieś większe znaczenie?

Absolutnie żadnego. To zwykłe dyplomatyczne gierki, które nie przekładają się na rzeczywistość. Ani Unia, ani Rosja nawet nie starają się niczego na tych szczytach osiągnąć. Grunt, żeby przebiegały w atmosferze wzajemnego zrozumienia. Jeśli taki sygnał idzie w świat, wszyscy czują się dumni. Gorzej, jeżeli taki szczyt by się nie odbył. My wiemy, że nic by się nie stało – przynajmniej nie utrzymywalibyśmy tej fikcji – ale dla jednych i drugich byłaby to tragedia.

A komu są one bardziej potrzebne – Rosjanom czy unijnym technokratom?

W gruncie rzeczy, ani jednym, ani drugim. Ale wszystkim zależy, żeby pokazać niegasnącą przyjaźń między Brukselą a Moskwą. Niestety, do takiego prymitywnego poziomu się to wszystko sprowadza. Te szczyty to więc nic innego jak dyplomatyczna wydmuszka.

Unia próbuje jednak tej wydmuszce nadać jakiś sens – przed szczytem przewodniczący Rady Europejskiej Herman van Rompuy mówił, że Unii zależy na tym, żeby zaangażować Rosję do stabilizacji sytuacji w Syrii i aby pomogła rozwiązać kryzys z Iranem.

To teraz dwa bardzo gorące tematy, ale na omówieniu tych spraw się skończy. Unia zostanie przy swoim stanowisku, Rosja przy swoim i europejscy liderzy nie będą próbowali wywrzeć presji na Rosję, aby zdanie zmieniła. W prasie ta rozmowa zostanie jednak odnotowana. Bruksela będzie mogła się pochwalić, że dba o prawa człowieka, a Moskwa, że żaden Zachód nie będzie jej dyktował, co mamy robić. Myślę, że ta kwestia może być symbolicznym podsumowaniem tego, jak te rozmowy Unii i Rosji wyglądają.

Władimir Bukowski

Rosyjski dysydent