"Super Express": - Awantura między Polską a Izraelem o ustawę penalizującą oskarżenie naszego kraju o współudział w Holokauście przybiera na sile. Da się to jeszcze odkręcić?
Witold Jurasz: - Myślę, że jest na to spora szansa. Wydaje się, że już politycy zrozumieli, iż nie należy grać w tej sprawie na najtwardsze elektoraty. Po pierwsze, te najtwardsze wcale nie są najliczniejsze, a po drugiej, nie są najmądrzejsze. Warto odnotować też fakt rozmowy, która odbyła się między premierem Morawieckim i jego izraelskim odpowiednikiem Benjaminem Netanjahu. Co ważne, miał na nią nalegać sam Jarosław Kaczyński. To dobrze, że prezes PiS pamięta o dziedzictwie swojego brata, który akurat o relacje polsko-żydowskie wyjątkowo dbał.
- Cała ta afera jest wynikiem złej ustawy, czy może problem leży jednak po stronie Izraela? Pojawia się bowiem wiele głosów, które wypominają izraelskim elitom antypolonizm.
- Antypolonizm w Izraelu oczywiście istnieje, ale wystarczy też przejrzeć polski internet, żeby stwierdzić, że dla odmiany mamy u nas antysemityzm. Bo wiele głosów, które się pojawiają, nie są krytyczne wobec konkretnych izraelskich polityków, ale są wrogie czy wręcz nienawistne wobec Żydów. Trzeba też jednak zwrócić uwagę, że nasza ustawa została napisana nawet nie w sposób niedbały, ale wręcz głupi.
- Skąd taka surowa ocena?
- Ta ustawa nie penalizuje określenia "polskie obozy śmierci", a przypisywanie odpowiedzialności lub współodpowiedzialności nie tylko państwu polskiemu - co jest ze wszech miar słuszne - ale także narodowi. I tu jest zasadniczy problem. Czy jeden szmalcownik to już naród? No nie. Ale jeżeli tych szmalcowników jest paruset, to trudno ich wykreślić mocą ustawy z narodu, skoro częścią narodu jednak byli. Oczywiście, w Polsce szmalcowników rozstrzeliwano i możemy być z tego dumni, bo to oznacza, że Państwo Podziemne w przeciwieństwie do Francji, która było państwem szmalcowniczym, nie tolerowało takich postaw. Ale skoro było kogo rozstrzeliwać, to oprócz dumy mamy też powody do wstydu. Owszem, za mniejszość, ale ona jednak istniała.
- PiS tłumaczy, że nikt za wspominanie o szmalcownikach nie ma zamiaru karać. Chodzi tylko o to, żeby całego narodu polskiego nie zapisywać do współodpowiedzialnych za Holokaust.
- Wierzę, że większość sejmowa, w tym większość posłów PiS, głosowała za tą ustawą w przekonaniu, że o to w niej chodzi. Niestety, w ustawie zapisano co innego. I ta intencja ustawodawcy została niestety wprost wyrażona przez pana Jakiego i panią Pawłowicz na komisji sejmowej. Zwróciłbym też uwagę, że protestował przeciw tej ustawie MSZ pismem podpisanym przez wiceministra Aleksandra Stępkowskiego z Ordo Iuris. To nie jest organizacja z okolic "Gazety Wyborczej", ale bardzo bliska prawicy. I to jej członek zwracał uwagę, że ta ustawa jest zła i będą z nią problemy. Gdyby go wtedy posłuchano, dziś pewnie nie mielibyśmy tego problemu.
Zobacz także: SONDAŻ: Polacy chcą robić zakupy w niedzielę