Witalij Portnikow o zajęciu budynków na wschodniej Ukrainie: "To może oznaczać wojnę"

2014-04-08 4:00

Zajęcie budynków we wschodniej Ukrainie przez Rosjan komentuje Witalij Portnikow, ukraiński publicysta i analityk.

"Super Express": - Rosyjscy separatyści ogłosili powstanie Donieckiej Republiki Ludowej.

Witalij Portnikow: - To próba podziału kraju, ale będzie dużo trudniej niż na Krymie. Choćby z tego powodu, że na Krymie uchwalano to rękami deputowanych lokalnego parlamentu. W Doniecku czy Ługańsku nie da się tego powtórzyć.

- Referendum 11 maja nie będzie?

- Żadnego legalnego referendum nie będzie. Może na jakimś placu, takie głosowanie. Ludzie, którzy opanowali te budynki, nie są grupą reprezentującą jakąś lokalną większość. To rosyjscy dywersanci opłacani przez służby Federacji Rosyjskiej. No, chyba że wkroczą wojska rosyjskie i w ich obecności, jak na Krymie, sprawnie, choć bez demokratycznej legitymacji coś zorganizują. Czym dla Putina są jednak jakieś legalne legitymacje? Wiadomo, że niczym.

Przeczytaj też: Putin prowokuje Ukrainę?

- Rosjanie wkroczą?

- Kilka dni temu ujawniono rozmowę Aleksandra Dugina, kremlowskiego ideologa, który proponował właśnie takie działania Rosji: przejmowanie przez swoich ludzi budynków publicznych i służb specjalnych, ogłoszenie oderwania się od Ukrainy i zwrócenia z tym do Putina. Po czym w zdestabilizowanej sytuacji wkroczyć by miały rosyjskie wojska jako tzw. siły stabilizacyjne. Tu będzie jednak trudniej niż na Krymie. Tam nie było granicy z Rosją i wojsk pogranicza. W Doniecku byłaby realna wojna.

- Władze Ukrainy zareagują ostro czy obawiają się, że pierwsza ofiara po stronie Rosjan byłaby pretekstem do wkroczenia wojsk?

- Mogą się tego obawiać, ale problem bierze się ze słabości naszych służb. Ukraina buduje służby specjalne, a w wielu miejscach i milicję, niemal od zera. Za Janukowycza te służby pracowały pod faktycznym zwierzchnictwem oficerów rosyjskich. Stąd działania Rosji są szybkie, chcą tę sytuację wykorzystać. W milicji część osób w Doniecku jest też na służbie u oligarchów. Ciekawe, co w tej sytuacji zrobi Rinat Achmetow, który jest de facto lokalnym księciem.

- Putin chce użyć wschodu Ukrainy jako karty przetargowej w sprawie Krymu i sankcji?

- Chce czegoś więcej. On wierzy, że Rosja to imperium, które powinno decydować o tym, co się dzieje w całym regionie. Rosja od dawna chciała dyktować politykę innym państwom, ale jej nie słuchano. Putin zajął Krym i patrzy, czy zaczną go traktować poważnie i słuchać. Nie? To zajmie się Donbasem. Nadal nie? To zajmie np. część Mołdawii. Itd... Aż Zachód naprawdę ostro mu się postawi albo zgodzi się skapitulować i uznać moskiewskie warunki.