Dwie wiadomości. Pierwsza wspaniała. Donald Tusk pójdzie do Brukseli! Tak, tak! Pójdzie i będzie tam prezydentem, szefem całej Unii Europejskiej, kierownikiem całej Europy. Będzie bardzo ważny i będą go pokazywać w telewizjach w całej Europie i na całym świecie, będzie otwierał ważne obrady i wszyscy będą wiedzieli, że to Polak. Jeśli potraficie Państwo tę szczególną dumę z sukcesu Donalda Tuska włożyć do gara i ugotować, zastąpić nią przyzwoitą edukację dzieci, brakujące miejsca pracy, syf i korupcję, to gratuluję. Możecie się cieszyć i już dalej nie czytać. Jeśli jednak duma z Donalda Tuska nie ma dla was zastosowań, których ilości nie powstydziłby się polski grafen, to mam dla was wiadomość nie najlepszą. Kompletnie nie wiadomo, co z tej fuchy dla naszego premiera wyniknie. Wiadomo natomiast, co za nią stoi. Puzzle układają się już dość jednoznacznie.
W Komisji Europejskiej, jedynym decyzyjnym organie europejskim, nie dostaniemy prawdopodobnie zbyt wiele, czyli nie będziemy mieli żadnego z ważnych komisarzy. Nie dość tego, cała Europa Środkowo-Wschodnia była traktowana ostatnio po macoszemu, jeśli chodzi o obsadę unijnych stanowisk. No i najważniejsze. Szefem Komisji w miejsce uległego wobec pani Merkel pana Barroso został pan Juncker. Juncker codziennie do porannej kawy wypija lampkę koniaku (a złośliwi twierdzą, że pozostałą część butelki i dwie kolejne kończy w ciągu dnia), co daje mu siły, by kanclerzycy się przeciwstawić. Poza tym Luksemburg to wielkie państwo, więc jego były premier może się stawiać. Nie to co jamniczek pani Angeli pochodzący z małego, nieliczącego się obszaru środkowoeuropejskiego położonego w dorzeczu Warty. Dlatego jamniczka trzeba szybko wsadzić na stanowisko przewodniczącego Unii Europejskiej konkurencyjne dla stanowiska pełnionego przez Junckera. Do tej pory było ono czysto dekoratywne, symboliczne i nieważne, a pełnił je niejaki van Rompuy, którego chamskawy Angol Farrage bezkarnie nazywał szmatą ku radości europarlamentu. No, ale teraz być może nawet trzeba będzie je wzmocnić, by pani Angela miała przeciwwagę dla bezczelnego Junckera. To nie koniec tych świetlanych perspektyw. Jak już pan przewodniczący Tusk skończy pełnić swoją funkcję, to będzie miał wspaniałą okazję, by powalczyć o prezydenturę Polski.
Czytaj: Wiktor Świetlik: Nagroda od Merkel
O rozmaitych machlojach i nieudolnościach z czasów jego rządów naród zapomni, dumny jak wypchany paw z tego, że "Polak jest prezydentem Europy". Co z tego wynika? Jaki ma pomysł Tusk na pełnienie tej funkcji? Co chciałby zmienić, zrobić dla was, Polacy, i waszych dziatek na owym szacownym stanowisku? Nie wiadomo, bo on sam udaje przecież, że się nie ubiega, na wypadek jakby jednak kanclerzyca bądź to przegrała, bądź dyscyplinująco zdecydowała się go upokorzyć. No ale pozytywem tej sytuacji jest to, że przynajmniej w tym przypadku nie słyszymy steku kłamstw i obietnic bez pokrycia.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail