Wiktor Świetlik

i

Autor: Piotr Piwowarski

Wiktor Świetlik: Zachód nas goni

2013-03-21 3:00

Na pewno część z was zna opowiadanie Rolanda Topora, "Sznycel górski", w którym grupa alpinistów zostaje uwięziona przez burzę śnieżną, nie mają co jeść, i postanawiają zjeść złamaną nogę jednego z nich. Niestety, właściciel życiodajnej kończyny z cicha podjada i tylko jemu udaje się przetrwać. Na podstawie tej dosłownie smacznej historyjki Kazik Staszewski napisał piosenkę, której refren brzmiał "hej, hej, hej, inni mają jeszcze gorzej".

No więc tak bardzo chcieliśmy dogonić Europę, Zachód, Cywilizację, a tu okazało się, że to Europa nas goni, a czasem nawet przegania. Spójrzmy na troskę o obywateli. Nasz rząd delikatnie kombinuje, jak tu trochę ludziom uszczknąć, żeby mieć więcej na pensje dla Aleksandra Grada i jego kolegów, by mogli w spokoju kraj reformować. No więc tu ściubną procencik z naszych emerytur. Tu próbują jakiś jeden procent podatku fundacjom dobroczynnym podprowadzić, bo przecież urzędnicy lepiej wiedzą, na co ludzie potrzebują (przede wszystkim na urzędników). Tu każą nam na stacjach benzynowych kupować jakieś urządzenie, dzięki któremu będziemy mogli jeszcze więcej zapłacić za przejazdy autostradami, co już jest istnym kolejnym cudem rostonomiki - płacić za to, żeby jeszcze więcej płacić. Pora teraz tylko na to, żeby rząd w ramach wprowadzania e-państwa zaczął sprzedawać obowiązkowy i strasznie drogi program komputerowy, dzięki któremu będziemy mogli rozliczać coraz to wyższe podatki. Wszystko to wspaniałe, ale to jednak półśrodki.

Bo weźmy takich Niemców, o przepraszam za kolejne przejęzyczenie, ważne instytucje międzynarodowe, jak postanowiły krótko i konkretnie załatwić się z Cypryjczykami. I na premiera Cypru, jak pod dyktando tychże Niemców, przepraszam, instytucji międzynarodowych, grzecznie chciał obrobić swoich rodaków, a także osoby, które zaufały cypryjskiej bankowości. Przy tym numerze nasz Rostowski i Tusk z ich ściubaniem grosika do grosika to Wróbelki Elemelki. Zachód nas goni, nie tylko zresztą pod tym względem. Tyle się u nas mówi o problemach z wolnością słowa, a spójrzmy na taką Wielką Brytanię. Do niedawna uchodziła za symbol wolnej prasy. Jakiś czas temu jedna z gazet nieładnie się zachowała, co zresztą inne gazety wnet opisały. Po tym wydarzeniu powstała specjalna komisja parlamentarna i ta komisja właśnie chce ogłosić powstanie jakiegoś ciała, które będzie "regulowało" rynek prasowy. Nikt poza komisją nie wie, co ona uchwaliła, bo dziennikarzy do niej nie dopuszczono. Brytyjska prasa straszy duchem Churchilla i rozpacza, że po czterech wiekach kończy się wolność słowa na Wyspach. A teraz wczujmy się w takiego polityka - tam, u nas, gdziekolwiek. Z jednej strony zasady, demokracja, duch Churchilla. Z drugiej, spokój od paparazzich, wścibskich pytań, komfort spokojnego wzięcia łapówki i wyskoczenia za pieniądze podatnika na dziewczyny lub chłopców do Tajlandii. Ciekawe, co wybiorą? A wracając do kawałka Kazika o sytuacji pana, który sam zjadł własną nogę, kończyła się słowami: "ale nie da się ukryć, że są też tacy, którzy mają lepiej".