Wiktor Świetlik: Tusku! Chroń nas przed Bendezarem!

2011-10-27 21:00

Bajki uczą. W najnowszym disnejowskim Kubusiu Puchatku przypomniany jest motyw Bendezara. Dla tych, co jeszcze nie widzieli, Bendezar to potwór wymyślony przez kolegów Kubusia Puchatka. Odpowiada za wszelkie zło, do którego dochodzi w Stumilowym Lesie. To przez niego w nocy budzi się dziecko Kangurzycy, przez niego książki pana Sowy są pomazane, przez niego mleko jest skwaśniałe, czas się zatrzymuje i przez niego znika misiowy miodzik.

"Bendezar, Bendezar, my go nie lubimy" - śpiewają zgodnym chórem koledzy Kubusia i przystępują do akcji, której jedynym motywem jest wiara w Bendezara. Adam Michnik pewnie by się ucieszył, bo frekwencja w tej walce jest stuprocentowa. Tak więc pan Sowa może dzięki Bendezarowi, pomimo ewidentnego braku kompetencji, przewodzić grupie. Kangurzyca może wszem i wobec okazać, jak dobrą jest matką, a Tygrys może - mając oczywiście dobre intencje - podręczyć osła Kłapouchego. Tym osłem Kłapouchym jesteśmy my wszyscy.

Otóż ze strachu przed Bendezarem Polacy zagłosowali, a sam przebrany za Bendezara lider opozycji zrobił wszystko, co mógł, żeby się go bano, choć z natury przypomina bardziej Kłapouchego niż Bendezara.

I co? Bendezar, Bendezar, my się go boimy! Dlatego bardziej nas interesuje to, co powiedział "Wprost" poseł Cymański niż fakt, że wciąż nie mamy ogłoszonego nowego składu rządu, nie mówiąc o pakiecie reform, które tenże rząd miałby przedstawić.

 

Bendezar odczarował Zbigniewa Ziobro

Bendezar, Bendezar, przez niego Zbigniew Ziobro wkrótce dla pewnej dużej gazety z dnia na dzień stanie się ze złego dobrym, wystarczy, że przestanie kochać Bendezara i mu się przeciwstawi.

Bendezar, Bendezar, przez niego męczą mnie kumple, których znam od lat, i zawsze jak spotykaliśmy się, rozmawialiśmy o dziewczynach, a dziś potrafią mówić tylko o Bendezarze, i o tym, że z faktu, iż nie pozostawiam suchej nitki na nieudolnym rządzie, wynika ich zdaniem, że jestem wyznawcą Bendezara.

Cóż, chyba każdy potrzebuje swojego Bendezara, którego się boi, i walka z którym ważniejsza jest niż rozporek, miska i paciorek. Donald Tusk lepiej niż inni pojął tę prawidłowość, a polski Bendezar swoimi komicznymi pohukiwaniami mu pomógł. Każdy potrzebuje wroga. Nawet filozof Karl Popper, jak pisał swoją książkę o rzekomo otwartym społeczeństwie, musiał zatytułować ją "Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie". Bo i głosujemy, i książki kupujemy ze względu na wroga, a nie na naszą "otwartość", która zawsze sprowadza się do tego, że pokazujemy, jacy jesteśmy "otwarci" w przeciwieństwie do tych łobuzów, którzy są z innego plemienia i trzeba ich zabić. Bendezar, Bendezar, my się go boimy! A kto się nie boi, ten się nie bawi.