Wiktor Świetlik

i

Autor: Piotr Grzybowski

Wiktor Świetlik: Tusk zaprasza do kasyna

2013-09-19 18:19

Polska jest rzeczywiście krajem cudów. Niestety głównie wyczekiwanych. Fotoradary, łupki, Euro i euro, to wszystko miało, zdaniem rządu łatać dziurę budżetową i zmienić nasze życie. Mieliśmy mieć taki własny „cud domu tuskowego”. Jakoś o dziwo nie wyszedł. A przecież innym się udawało.

Pod koniec 1761 wydawało się, że już jest po pruskim królu Fryderyku i jego państwie. Wojska rosyjskie właśnie całkowicie rozgromiły jego armię i ruszały do ostatecznej rozprawy z Prusami. Wtedy właśnie zmarła rosyjska cesarzowa i zmieniła się rosyjska polityka, Prusy zostały ocalone, po kilku latach złupiły Polskę w rozbiorach, stały się wielką potęgą, król Fryderyk przeszedł do historii jako Wielki, a śmierć rosyjskiej cesarzowej Elżbiety jako „cud domu brandenburskiego”.

Tak więc, takie rzeczy w polityce się zdarzają. Zdarzało się też, że półdzicy koczownicy, których głównym problemem był brak wody, nie mówiąc o czymkolwiek innym, odkrywali u siebie ropę naftową i kilka lat później chwiali światowym systemem bankowym, bo mieli za dużo pieniędzy. Zdarzyło się też, że bezrobotni, którzy popijali tanie wino w swojej popegeerowskiej beznadziei nagle trafili szóstkę w totka. I tak bywa.

Patrz też: Wiktor Świetlik: Pięć minut molestowania

Problem w tym, że tego rodzaju cuda zdarzają się bardzo rzadko. Dlatego normalni ludzie, nawet jak dla rozrywki w totka pogrywają, swoją przyszłość planują nie zakładając jakiś cudownych wydarzeń. Liczą pieniądze, ile wpłynie, ile wypłynie, rozsądnie oceniają swoje możliwości.

Gdy ktoś układa budżet rodzinny w oparciu o to, co planuje wygrać na ruletce, albo co dostanie w niespodziewanej darowiźnie od nieznanej jeszcze rodziny, to z dużą dozą prawdopodobieństwa wpędzi bliskich w długi. Gdy dyrektor finansowy jakiegoś normalnego przedsiębiorstwa planuje jego rozwój w za fundusze, których jeszcze nie ma, ale mają pojawić się w wyniku nagłej, cudownej, niespotykanej zwyżki cen akcji, to szybko traci pracę.    

Ale panowie Tusk i Rostowski, to nie byle ojcowie rodzin czy dyrektorzy finansowi, a premier i minister finansów. Dlatego oni już raz zabrali Polakom część ich oszczędności emerytalnych zakładając, ze oddadzą im z przyszłych zysków z gazu łupków. Nie przeszkadzało im wcale to, że nie mieli pojęcia czy tych łupków i zysków będzie mało, czy dużo.

Optymistycznie założyli, że będą one gigantyczne. Z łupkami niezbyt wyszło, więc teraz razem zyski miały dać fotoradary, montowane przecież dla naszego bezpieczeństwa. Dały. Tyle że zamiast półtora miliarda kilkadziesiąt milionów.

W starym ale jarym filmie ”Głupi, Głupszy” główni bohaterowie odwozili komuś znalezioną walizkę pieniędzy. W pewnym momencie jednak nieco uszczknęli. Kupili ferrari i tym podobne pierdoły, a pustką walizkę zapełnili własnoręcznie wypisanymi świstkami, niby to wekslami.

Polityka tego rządu też coraz bardziej opiera się na takich bezwartościowych wekslach. Choć wymienionych panów oczywiście „Głupim i Głupszym” nigdy bym nie nazwał. Tamci byli choć śmieszni.