Wiktor Świetlik

i

Autor: Piotr Piwowarski

WIKTOR ŚWIETLIK: Tu strasznie, tam straszniej

2013-11-14 4:00

Jacyś skończeni idioci albo prowokatorzy obrzucili na poniedziałkowym Marszu Niepodległości rosyjską ambasadę racami i spalili budkę strażniczą przed wejściem. Minister Twitter obarczył "winą moralną" za to prawicowego aktywistę i byłego gwiazdora "Tańca z gwiazdami" Krzysztofa Bosaka.

Powiedzmy sobie szczerze, Bosak ma mniej więcej taki wpływ na zamaskowanych agresywnych typów, jak ja na to, co pisze Passent. Wystarczy spojrzeć na nich i na niego. Z drugiej strony ciekawe, czy minister Sikorski raczył o "wybrykach łysych pał" pogadać ze swoimi dwoma najlepszymi kumplami - Romanem Giertychem, byłym wychowawcą Młodzieży Wszechpolskiej, i Michałem Kamińskim, członkiem Narodowego Odrodzenia Polski w czasach, kiedy panowie skini bawili się tak wesoło, że wszelkie dzisiejsze oenery to przy tym poukładane babcie klapcie. Ciekawe też, czy szef naszego MSZ-u raczył dociec u swojego kolegi z MSW, jak to jest, że nie wpadł na to, że do ambasady prowadzi także jakaś boczna uliczka i dopuścił do tego, co się stało. No właśnie, a propos ambasad. W całym tym - żenującym dla Polski - wydarzeniu jest jeszcze jedna sprawa zastanawiająca. Słusznie jest nam wstyd i głupio, ale jednak średnio świadczy o współczesnej Rosji to, że wszyscy teraz boją się o los polskich dyplomatów. I to broń Boże nie o to, że ich jacyś skini albo kibice zaatakują. A jeśli już tak, to że odbędzie się to z inspiracji władz rosyjskich.

Kawior astrachański, ruski szampan i modelki w futrach z syberyjskich tygrysów - tak sobie niegdyś wyobrażałem życie dyplomaty w Moskwie. Aż do czasu, kiedy jeden z dyplomatów nie zburzył tych sympatycznych wyobrażeń. Opowiedział mi o facetach z naszej ambasady o siódmej rano zapychających się z obrzydzeniem tłustym jedzeniem. Za chwilę mieli mieć spotkanie z kimś ważnym z rosyjskiego MSZ. A ten nie bacząc na to, że prezydent Putin prawie nie pije, miał w zwyczaju stawiać na stolik litr wódki bez zakąski. Wszystko to zgodnie z protokołem. A z kolei nie wypić, gdy gospodarz częstuje, jest niezgodne z protokołem, więc wypić trzeba. No, ale powiedzmy sobie szczerze, pół litra dobrze zmrożonej Stolicznej w wersji "Elite" z rana nie dla każdego jest najgorszą torturą, a dla wielu całkiem miłym porannym aperitifem.

Jest jednak druga poważniejsza sprawa. To, że polscy dyplomaci w Rosji są trochę jak zakładnicy brani przez dawnych władców, szczególnie tureckich. Jak sułtan podpisywał z kimś pokój czy inną ugodę, to brał do siebie jego dzieciaka. Żyło mu się (temu wziętemu dzieciakowi) dobrze, dopóki coś się nie zepsuło albo sułtan nie uznał, że się zepsuło, bo wtedy zakładnika duszono. No więc teraz też tak trochę jest z naszymi dyplomatami. Jak jakieś przypadkowe lumpy na dworcu poturbowały dzieci rosyjskich dyplomatów, to u nich "nieznani sprawcy" też pobili naszych. Po tym jak bezmyślne bęcwały rzucały racami w rosyjską ambasadę, w MSZ panuje strach, że tym razem absolutnie nie kretyni podpalą naszą ambasadę w Rosji. "Inni mają jeszcze gorzej" - śpiewał Kazik. Ale nie ma co się z tego cieszyć.