Wiktor Świetlik

i

Autor: Piotr Piwowarski

Wiktor Świetlik: Trudna sztuka lizania

2012-10-18 4:00

Jednym z objawów tego, że żyjemy w czasach schyłku naszej cywilizacji, dekadencji i upadku, stały się ludzkie fascynacje. Kiedyś ludzie uczyli się mniej więcej o tym samym. O ważnych rzeczach: filozofii, historii politycznej, religii albo matematyce, astronomii lub logice. Dziś wystarczy spojrzeć na rynek wydawniczy lub niektóre przedmioty uniwersyteckie, by zobaczyć, jakimi głupotami interesujemy się my, znudzeni nadmiarem informacji, a zarazem goniący za oryginalnością. Tak więc mamy studia nad płcią, historię brudu, a w telewizji "Megarekina kontra Krokozaura" zamiast poczciwego "Draculi". Tak jest wszędzie. Ja na przykład przeprowadzam ostatnio niezbyt pogłębione studia nad zjawiskiem i technologiami lizusostwa. Jest to łatwe zajęcie, bo od materiału badawczego, aż się roi.

Główne obiekty podlizywania w Polsce są oczywiście dwa, co nie znaczy, że temat jest nudny. Obserwując podlizujących się, możemy zauważyć więcej różnych stylów niż w tańcu towarzyskim. Niektórym podlizywanie się zdarza, inni mają to na trwałe we krwi. Prostacy prostakom podlizują się prostacko, jak trener Jarząbek w "Misiu": "Łubudubu, łubudubu, niech żyje nam prezes naszego klubu". Wysublimowani intelektualiści potrafią jednak podlizywać się z klasą. Na przykład niedawno w "Gazecie Wyborczej" Jacek Żakowski rozpoczął swój komentarz następująco: "Kto czyta ťWyborcząŤ ten wie, że nie jestem apologetą rządu…". Ot, intrygujące, po tym wstępie nawet nieczytający wiedzą, że redaktor potrafi być krytyczny. I co dalej? Ano dalej o tym, jakie mądre i potrzebne było "exposé" premiera i jacy niecni są jego krytycy. Niby standard, ale to początkowe zastrzeżenie jakże nadaje autentyczności pozornie klasycznemu całusowi władzy w pośladki. To już nie jest Jarząbek, który zaśpiewa "łubudubu, łubudubu". To milion razy bardziej skomplikowana, inteligentna wersja Jarząbka, która stwierdza: "Nie zawsze się z naszym panem prezesem zgadzałem, ale dziś śpiewam: niech nam żyje". Inteligentna wersja Jarząbka czasem coś nawet skrytykuje, by nabrać wiarygodności, i by potem w kluczowym momencie okazać wierność. Jak przyzwoity pijak, który wypijając kolejny kieliszek przed piętnastą, stwierdza: "Wyjątkowo, za zdrowie pań", albo jak porządna dziewczyna, która zdejmując stanik, zarzeka się: "Tylko nie myśl, że ja z takich".

Świetny przykład tego wyrafinowanego stylu daje Sienkiewicz w "Quo vadis". Kiedy okrutny Neron pyta swoich podwładnych, co myślą o jego wierszach, wszyscy się zachwycają. Poza mądrym Petroniuszem, który spokojnie stwierdza, że jest rozczarowany. Atmosfera siada, sala zamiera, konkurenci patrzą na Petroniusza z cichą radością, myśląc, że właśnie wydał na siebie wyrok śmierci, a on triumfalnie kontynuuje: "Takie wiersze to mógł-

by napisać Wergiliusz, Homer, ale ciebie o wielki geniuszu, stać na milionkroć lepsze!". Neron jest wniebowzięty. Dobrze, że choć nie mamy dziś w Polsce Nerona, to mamy autorytety na miarę Petroniusza.