Wiktor Świetlik

i

Autor: Piotr Piwowarski

Wiktor Świetlik: Totalnie totalitarnie

2015-12-03 3:00

Kilka lat temu modne było słowo "totalnie", które zastąpiło brzydsze tradycyjne słowiańskie określenie zajeb...e i wyrażało to samo. Rzeczy "totalne" najczęściej były mniej więcej 10 lat temu. "Totalne" było poprzednie wcielenie "Gwiezdnych wojen", początki kariery muzycznej Ewy Sonnet znanej z bardzo głębokiego głosu, a także "Kod Leonarda da Vinci" - powieść, po której nic już nie może być głupsze. Wszystko to było "totalne", bo było dziesięć lat temu. Dziś "totalność" wypada z obiegu, modna za to stała się "totalitarność".

Totalitarne będziemy mieli rządy, co orzekli zwolennicy poprzednich rządów. Odmienia się to dziś przez wszystkie przypadki. A może to nie tak źle? Szczególnie, że taka totalitarna władza może całkiem sporo. Owszem, może po pierwsze, to podstawowa cecha totalitarystów, odciąć "Wyborczą" od publicznych pieniędzy, a Lisa od TVP - i to owszem, jest coś w rodzaju zbrodni przeciwko ludzkości. Ale przecież totalitaryzm na tym się nie kończy.

Władza totalitarna może wszystko. Może wmówić ludziom, że dzień jest nocą, kora z drzew jest pożywna, może z bandziora zrobić nobliwego profesora i na odwrót, jak to nieraz zresztą w przeszłości bywało. Dlatego uważam, że sytuację należy wykorzystać. Skoro będzie aż tak totalitarnie, to mam kilku postulatów do nowej władzy:

Po pierwsze, chciałbym, by ograniczono w Polsce liczbę dni, kiedy nie ma Słońca na niebie. Powoduje to frustrację, a człowiek o tak potwornych siłach i mrocznych wpływach jak Jarosław Kaczyński wedle opisu przyjaciół Platformy, na pewno jest w stanie to zrobić.

Po drugie, chciałbym, by ludzie się nie kłócili, tylko bardzo się kochali, zwierzęta też by były miłe. Pójście na ubój nie było dla świni przykrą koniecznością, a radosnym gestem przyjaźni międzygatunkowej.

Po trzecie proponowałbym, by pieniędzy na pokrywanie obietnic wyborczych nie trzeba było drukować, a by pojawiały się one w postaci rezerw w złocie.

Chciałbym także, by na naczelnego "Playboya" przywrócono Marcina Mellera (bo wtedy można było go nawet czytać, dziś nawet już oglądać się nie da), by Marek Krajewski pisał takie książki jak kiedyś, a nie jak ostatnio, i by najbliższy mundial wygrała Polska reprezentacja, a odbywał się on nie w Rosji strasznego satrapy Putina, a w Rosji rządzonej przez jakiegoś sympatycznego demokratę kochającego Polskę. Skoro mamy totalitaryzm, to chyba da się zrobić?

Sprawdź: Prof. Jan Hartman: Państwo nie może finansować lekcji religii i ateizmu