Wiktor Świetlik

i

Autor: Super Express

Wiktor Świetlik: Stand-up za nasze

2019-10-17 5:00

Przed wyborami opozycja straszyła, że więcej już wyborów nie będzie. Uwierzyłem i z nadzieją zagłosowałem, licząc na to, że może Sejm przestanie istnieć, choćby na jakieś dwadzieścia, trzydzieści lat, nie dłużej. Może wtedy dojdzie do jakiegoś opamiętania i ludzie nie będą wybierać osób pokroju pani Jachiry, a i inni, co poniektórzy, parlamentarzyści przestaną zachowywać się jak stado małp w klatce podczas burzy. Niestety, nadzieje okazały się płonne.

Nie dość, że wybory będą, to w dodatku przyszłość polskiego parlamentaryzmu styl pani Jachiry rysuje chyba dużo bardziej niż poważniejsi kandydaci. Poseł Mieszkowski wygraża już nie swoim politycznym rywalom, a wyborcom, którzy na nich głosowali. Szczerze mówiąc, w Polsce ostatnio robiono tak w okresie stalinowskim, kiedy mówiono, że na Mikołajczyka głosuje kułactwo i reakcja, które trzeba wytępić.

Z kolei przedstawiciel drugiej, ponoć dostojniejszej, izby naszego parlamentu, senator Tyszkiewicz z Nowej Soli, żałuje publicznie, że głosy oddane na PiS nie są jawne. Niestety, pan senator nie raczył ujawnić, po co mu ta wiedza. Czy chciałby nie tak głosujące osiem milionów w przyszłości tylko pozbawić praw obywatelskich czy może pójść dalej i na przykład wypędzić za granicę lub gdzieś zamknąć. Czy kara będzie obejmowała tylko te osoby czy też ich rodziny? Nie wiadomo, ale jedno jest pewne: jeśli głosowaliście na PiS, strzeżcie się senatora Tyszkiewicza. Jak go spotkacie na ulicy, lepiej wiejcie na drugą stronę, bo może wyczuć wroga i was spisać.

To, że atakuje się polityków, ale nie ich elektorat, było kiedyś elementarzem polityki. Widać panowie z Koalicji Obywatelskiej mają nowy elementarz. Do starych kodeksów za to sięgają panowie posłowie Janusz Korwin-Mikke i Dominik Tarczyński, którzy umawiają się na pojedynek, czyli należy rozumieć, że mordobicie w parlamencie. Nawet nie chcę wiedzieć i wnikać, o co im poszło. Korwin-Mikke od kilkudziesięciu lat konsekwentnie ośmiesza swoje poglądy błazenadą, ale czemu go Tarczyński naśladuje? Jego sprawa.

Amerykański aktor i radiowiec Will Rogers stwierdził, że ludzie biorą komediantów za polityków, a polityków za komediantów. Dziś w Sejmie i Senacie ci ostatni często sami siebie biorą za komediantów, czyli mówiąc współcześnie – stand-uperów. Może kupmy im więc solidny namiot cyrkowy, sprzedawajmy bilety, zamiast bulić kasę za wybory i ich diety, a w gmachu Sejmu urządźmy lodowisko, karuzelę albo schronisko dla psów.
Autor jest dyrektorem Programu Trzeciego Polskiego Radia