Otóż jest sobie półtora tysiąca kilometrów stąd instytucja, która ma spory wpływ na nasze życie. To ona dzieli większość kasy, którą potem radośnie się marnotrawi, przy okazji czasem coś tam budując. Kasa ta - wbrew temu, co sądzi i wyznał niedawno we "Wprost" Adam Michnik - nie bierze się stąd, że "załatwił nam ją Lewandowski", a stąd, że wcześniej płacimy podatki, a potem ich duża część idzie do gigantycznego eurobudżetu.
Kiedy już się nią podkarmią krajowi i europejscy urzędnicy, kiedy już za nią europosłowie będą nas reprezentować w Bangkoku, a dżenderowe polityczki w Malezji, z tego wspólnego wora wydziela się jakąś kwotę i ona do nas wraca. Póki co jeszcze wraca trochę więcej niż wpłacamy, ale już wkrótce będzie mniej. Wtedy oczywiście obrabiają ją jeszcze raz urzędnicy, rozmaici polityczni i biznesowi kumple władzy, a potem z tego, co zostanie, coś się tam powoli buduje. Żeby mieć jaką taką kontrolę nad tymi pieniędzmi, trzeba rozumieć, jak one są dzielone. Nie inaczej jest z prawem.
Co pewien czas wybucha w Polsce panika - co też te urzędasy z Brukseli wymyśliły! Na przykład wprowadziły jakieś kretyńskie przepisy, w wyniku których nie można będzie wędzić wędlin na drewnie, bo ma to zagrażać naszemu zdrowiu. Spulchniacze, konserwanty, cała tablica Mendelejewa w postaci różnych E, gluten, pompowanie brudną wodą - to wszystko szynce nie szkodzi. Ale uwędzenie jej na drewnie dębowym stwarza śmiertelne zagrożenie.
Otóż zanim urzędasy takie zmiany wprowadzą, wcześniej muszą ją akceptować czy opiniować europosłowie. Tylko muszą mieć o tym jaką taką, raczej taką niż jaką, wiedzę. Dlatego zapewne polskimi gwiazdami list do europarlamentu mają być wedle pogłosek między innymi: jurorka z "You Can Dance", znany raper, pani, która urodziła, a chciała aborcji, znana pogodynka, dyrektorka teatru, która zasłynęła tym, że publicznie klnie, i były trener piłkarzy ręcznych. Żeby było jasne, bardzo szanuję Bogdana Wentę, ale wolałbym, żeby zajmował się sportem, a nie polityką. W europarlamencie jego największy atut, jakim ma być nienaganna francuszczyzna, będzie mógł wykorzystywać przy zamawianiu szpecli alzackich i wina w Strasburgu albo frytek z piwem w Belgii.
Zobacz też: Wiktor Świetlik komentuje dla SE: Jurek Owsiak się odkleił
Jeżeli kogoś to pocieszy, bo mnie na pewno nie, to megagwiazda Scarlett Johansson niedawno w Izraelu odstawiła komedię godną Lesliego Nielsena, angażując się w działalność rozmaitych organizacji charytatywnych i firm, z których jedne były propalestyńskie i antyżydowskie, a inne prożydowskie i antypalestyńskie. Biedna Scarlett nic z tego wszystkiego nie rozumiała i twarzowała wrogim sobie inicjatywom, tłumacząc, że cały czas działa na rzecz pojednania, bo serduszko jej to nakazuje. Do europarlamentu nadawałaby się jak nikt inny, Twój Ruch i SLD czekają.
Czytaj również: Za kulisami Europarlamentu