Wiktor Świetlik: Rostowski w służbie partii

2011-09-29 4:00

Wczoraj minister finansów wyprowadził najmocniejszy chyba cios w dotychczasowej kampanii wyborczej - wymachując przed kamerami oficjalnym programem SLD i mającym przeczyć temu programowi porozumieniem Grzegorza Napieralskiego z Business Centre Club. Jacek Rostowski ujawnił nawet demaskatorskie zdjęcie - szefa Sojuszu przy jednym stole z Markiem Goliszewskim, szefem BCC.

Strzał celny, ale zastanawiające jest jednak coś innego. Oto minister finansów, występując jako minister finansów, na konferencji Ministerstwa Finansów, w budynku i pod logo tejże instytucji, za pośrednictwem wszystkich telewizji informacyjnych dokonuje rozprawy z opozycją. Nie odnosi się tylko do kwestii debaty z Napieralskim, ale wymachując jakimiś kartkami, demaskuje spiski oligarchii finansowej i kawiorowej lewicy. Bez obciachu, bez żadnego udawania, bez pretekstu. Po prostu Ministerstwo Finansów jasno, uczciwie, obwieściło, że jest fragmentem PO i bierze udział w jej kampanii wyborczej.

Resort ten dostąpił nowej, wznioślejszej niż dotychczas roli - by zacytować klasyka: "stał się pasem transmisyjnym pomiędzy partią a masami". Generalnie nie jest to pierwszyzna, ale jednak nie robiono tego wcześniej aż z tak podniesioną przyłbicą. Z tak otwartym przyznaniem się, że pieniądze podatnika służą temu, by władza mogła utrzymać się przy władzy i dalej konsumować owe pieniądze.

Rząd Kaczyńskiego - o przepraszam, ówczesne organy ścigania - tuż przed wyborami urządziły serię konferencji demaskujących spiski wymierzone w ukochaną PiS-owską ojczyznę. Donald Tusk pobierając pensję, którą wszyscy mu płacimy, jeździ od dłuższego czasu autobusem po Polsce i kosztuje lokalnych specjałów. Ale to wszystko było jednak w białych rękawiczkach, a Rostowski niczego nie udawał - po prostu otwarcie zaangażował swoje ministerstwo w kampanię. Trzeba mu też przyznać, że z równą uczciwością przyznaje, że nie każdemu tak wolno jak jemu. Gdy na przykład wcześniej PiS chciał wystawić do debaty z nim Zytę Gilowską, zapłonął słusznym oburzeniem. Członek Rady Polityki Pieniężnej w debacie wyborczej? Toż to skandal. Nie to co minister, który na urzędowej konferencji wymachuje fotosami mającymi kompromitować jego przeciwników politycznych. Ostatecznie tylko on należy do słusznej partii, więc jemu wolno, a tamtym nie.

Teraz pozostaje oczekiwać aż w przeddzień ciszy wyborczej, na połączonej konferencji szefowie wszystkich resortów wspólnie ogłoszą, kto z polityków opozycji nie płaci abonamentu, kto alimentów, kto czego nadużywa, kto ma kochankę, kto jest gejem i czyj program jest fatalny. Ulice wolne dla Panów, Panie Premierze, Panie Ministrze. Większość mediów - uwzględniając nabrzmiałą sytuację polityczną i społeczną - zrozumie, a nawet pochwali. Jako jedyni w Polsce Wy naprawdę dziś możecie Panowie robić to, co robić zalecał Owsiak. A przynajmniej tak się Wam wydaje, że możecie.