Wiktor Świetlik: Prawo do bycia zabitym

2013-09-26 4:00

Wreszcie odzyskałem dobry sen. Po tym jak ogłoszono, że za kilka milionów lat ludzkość wyginie w wyniku efektu cieplarnianego, pismo "Astrobiology" przyniosło dobre wieści: "ludzkość na Ziemi ma szanse przetrwać jeszcze pomiędzy 1,75 a 3,25 miliarda lat". Niemniej bardziej niepokojąca jest wciąż żywa hipoteza, że świat "zwija się" i "rozwija" cały czas w taki sam sposób. Mówiąc inaczej, że jesteśmy zmuszeni przeżyć identycznie nieskończoną ilość naszych żyć. Szczególnie, że niektóre historie przeżywamy w dużo krótszych terminach ponownie i krążymy w kółko. Weźmy choćby taką moją ulubioną profesorkę Magdalenę Środę, która jest znaną specjalistką od etyki i moralności i kwestii tego, co robić z chorymi dziećmi.

Ja sam - w przeciwieństwie do niej - nie znam się na moralności i etyce, ale znam odrobinę historię. Było sobie kiedyś choćby dość totalitarne i nieprzyjemne państwo Sparta, w którym chore dzieci zrzucano ze skały, po to żeby nie psuć spartańskiej krwi. Później, całkiem niedawno i całkiem blisko od nas, podobnych zwyczajów próbowało inne państwo, które próbowało wychować rasę aryjskich nadludzi, w związku z czym dzieci upośledzone, a także te, które obłąkani przywódcy tego kraju uważali za upośledzone rasowo, także mordowano. Było to, i jest do dziś, dla wielu osób dość dużym zaskoczeniem, że mogło to się dziać w dwudziestym wieku. Jak pisał publicysta Stanisław "Cat" Mackiewicz, gdyby XIX-wiecznemu Niemcowi powiedziano, że za kilkadziesiąt lat jego potomkowie będą gazować i palić żydowskie dzieci, uznałby to za urojenia wariata. A jednak.

Tym razem jesteśmy po tym kolejnym doświadczeniu. I co? I wszystko od nowa. Przy okazji pomysłów na zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej głos zabrała profesorka i stwierdziła: "Nie jestem sobie w stanie wyobrazić człowieka, który uważa za moralnie słuszne zmuszanie kobiet do rodzenia dzieci śmiertelnie chorych, ciężko uszkodzonych lub takich, których jakość życia z powodu licznych upośledzeń będzie zbliżona do wegetacji". Cóż więc jest moralnie słuszne? To, że mamy dwie kategorie dzieci. Zdrowe, które mogą się rodzić, i chore, które można "usuwać", czyli zabijać. Tyle że tym razem argumentem nie jest już nawet jakiś projekt tworzenia doskonałego człowieka, a komfort. Co prawda, pani profesorce i jej koleżankom jakoś umyka to, że już urodzone dziecko, jeśli matka nie czuje się na siłach je wychowywać, może oddać. Ale cóż, w gruncie rzeczy przecież nie chodzi tylko o dzieci chore. Chodzi też o te zdrowe. Bo tak naprawdę zwolennicy aborcji wcale nie chcą, by nie można było zabijać tylko tych upośledzonych. Uważają też, że także zdrowe jeszcze nieurodzone dzieci powinny mieć prawo do bycia zabitymi, o ile mama ich nie zechce. Tak więc w gruncie rzeczy nie mamy do czynienia z eugeniką, a z prawdziwą demokracją.

Zobacz: Wiktor Świetlik: Tusk zaprasza do kasyna