Demokracji w partiach politycznych nie ma i nie było od wieku, podobnie dyskusji wewnątrzpartyjnych. Gowina trzeba wywalić, nie dyskutować, popierać wodza - oto wizja współczesnej formacji politycznej według profesora Króla. Trochę mnie ona dziwi. Bardziej niż narzekania innego profesora - Władyki - na łamach "Polityki", że PiS zaczął manipulować Polakami sprawniej niż robiła to dotychczas Platforma, i że kiedyś na obciachowców kreowano zwolenników Kaczyńskiego, a dziś kreuje się na nich wyborców Tuska, i jakie to teraz straszne i nieuczciwe, a jak wcześniej było fajnie. Po "Polityce" nie spodziewałem się specjalnie dużo więcej niż myślenia na zasadzie: jak dwóch żuli tnie się na środku ulicy tulipanami zrobionymi z butelek, to rację ma ten, który jest z naszej bramy. Ale po Marcinie Królu spodziewałem się ciut więcej.
Pan profesor, jak sam się określa, to historyk idei i liberał. Jednak jego pogląd na sprawę Gowina niewiele ma wspólnego z historią. Wbrew temu, co pisze, partie zachodnie, a szczególnie amerykańskie, były targane wewnętrznymi konfliktami, sporami, rywalizacjami ludzi o różnych poglądach. Republikanin Reagan był zapiekłym wrogiem prezydentury republikańskiego prezydenta Nixona. David Cameron ma konserwatywną opozycję we własnej partii konserwatywnej, tak samo jak Tony Blair miał we własnej partii krytyków potępiających go za udział w wojnie w Iraku. Cóż, upał zmienił historię. A co z ideami? Żeby były jakiekolwiek idee, którymi jakikolwiek historyk mógłby się zajmować, trzeba wcześniej o tych ideach rozmawiać, planować. Tylko jak o tym gadać, skoro nie wolno, bo zaraz się po łbie dostanie. Jeszcze gorzej jest z liberalizmem. Różnie to słowo się rozumie w różnych częściach świata, ale jedno jest pewne, odnosi się ono do wolności. W tym przypadku to chyba wolność do bycia kopniętym przez wodza w tyłek.
Jak widać upał wywołuje spustoszenia. Anioły z Gałczyńskiego ratowały się przed słońcem "pokotem leżąc na łąkach i piwem się polewając". To chyba jedyny ratunek, choć mojemu telefonowi nie pomogło.