Wiktor Świetlik

i

Autor: Piotr Piwowarski

Wiktor Świetlik: Postępowcy z buszu

2012-03-29 4:00

Na poczcie tuż przede mną do okienka podeszła pani w eleganckim płaszczu, wysoka, szczupła, krótkie włosy, na oko w moim wieku, czyli parę lat po trzydziestce, z trzęsącymi się rękoma i nerwowymi ruchami. Sprawy przy okienku załatwiała, równocześnie drąc się i lekko histerycznie zaśmiewając do telefonu: "Co, znowu jakiś krzyż postawili? No co ty mówisz, co za kraj, gdzie my żyjemy!". Równocześnie spod głowy rozglądała się po całej poczcie, jak zareagują inni. Nikt, począwszy od babć, potencjalnych moherów, a skończywszy na młodych pijaczkach nie zareagował. Choć wszyscy patrzyli na nią smutno. Widać było, że dziewczyna ma problemy ze sobą, ciężkie przeżycia albo kompleksy. I jej ostentacyjna manifestacja swojej postępowości na grochowskiej poczcie w żaden sposób ich nie rozwiąże. Należy jej współczuć.

Nam też, niestety, należy współczuć, bo podobni postępowcy niejednokrotnie mają wpływ na nasze życie. Ludzie, którzy w gruncie rzeczy są najbardziej zakompleksieni i w związku z tym muszą zademonstrować swoją nowoczesność, a raczej to, co za nią uważają. Problem w tym, że przypominają w tym starszych ludzi próbujących łapać różne nowinki techniczne, ale kompletnie się na tym nieznających. Takich, co odrzucają notes na rzecz tabletu, a potem przez dwa lata dochodzą do tego, jak on działa. Kiedy już się nauczą, ich tablet jest niemodny. Tak też jest z tymi naszymi zakompleksionymi politykami i publicystami. Zawsze spóźnieni. Teraz, gdy społeczeństwa i rządy Europy zwracają się w prawo, odradzają się państwa i koncert mocarstw, oni cieszą się każdym Ślązakiem, który nie czuje się już Polakiem. Kiedy mamy jedne z najgorszych rokowań demograficznych świata, znany redaktor kroczy dumnie na feministycznej demonstracji z transparentem "pierd…, nie rodzę". W tym czasie lider naszej rzekomo najbardziej postępowej partii rozdaje Polkom na Dzień Kobiet prezerwatywy. Chcąc być postępowy, traktuje je jak dzikuski z buszu albo średniowieczne wieśniaczki, które nie wiedzą o antykoncepcji i syfilisie, dopóki nie zajdą lub nie złapią.

To wszystko jednak jest pikuś. Tragedia się zaczyna, kiedy tacy gnani kompleksami i własną zaściankowością postępowcy zabierają się za nasze dzieci. I niestety to uczyniła najgorsza minister edukacji w historii wolnej Polski - Katarzyna Hall. Właśnie teraz, kiedy odżywają w Europie i na świecie wielkie spory historyczne i resentymenty, kiedy zaczyna się gra, kto z kim będzie pisał podręczniki i czyje krzywdy trzeba zrewidować, pani Hall (żona znanego historyka!), pan premier Tusk (historyk!) i pani Krystyna Szumilas postanowili uczynić młodych wykształconych Polaków, przyszłe polskie elity, historycznymi analfabetami. Nie moglibyście Państwo odreagowywać swoich kompleksów już choćby podczas wizyty na poczcie, ale nie na naszych dzieciach?