Po pierwsze matematyka, z której korepetycji mógłby udzielić Mateusz Morawiecki, bo dłuższego czasu zwraca uwagę koleżeństwu unijnemu na pewne wyliczenie. A mianowicie na to, że kraj pana Macrona, a także jego zachodni sąsiad, nie dołożyły do dołączenia krajów Europy Środkowej do Unii Europejskiej. Wręcz przeciwnie, od lat obławiają się na tym. Portal Politico jakiś czas temu wyliczył, że o ile do Polski trafiała z budżetu unijnego równowartość 2–4 proc. polskiego PKB, to Polskę opuszczało 4–8 proc. Podobnie Czechy, Węgry czy Słowację. Te pieniądze nie były topione w Bałtyku, a trafiały m.in. do francuskich sieci handlowych, francuskich inwestorów, a nawet do państwowej telekomunikacji francuskiej, której rząd AWS sprzedał polską telekomunikację państwową, co jest zapewne jakimś ewenementem w skali światowej i powinno być pokazywane obok cielęcia z trzema głowami jako okaz wyjątkowy.
Tym bardziej francuskie ględzenie o obcięciu Polsce funduszy unijnych ze względu na weto Morawieckiego w sprawie niekorzystnego dla nas pakietu klimatycznego było sporą bezczelnością. Miejmy nadzieję, że we wtorek i to zostało francuskiemu „pierwszemu” wytłumaczone.
Pozostaje jeszcze przedmiot o nazwie wiedza o społeczeństwie. Ten już muszą wyłożyć prezydentowi Macronowi francuscy robotnicy, nauczyciele, rolnicy, a ostatnio nawet strażacy. Każda z tych grup została dokładnie na ulicach Paryża i innych miast w przeciągu ostatniego roku wymasowana policyjnymi pałami. Najpierw zająłbym się własnym podwórkiem, a dopiero potem zajmował „praworządnością” w Polsce, o której ma się raczej zerowe pojęcie. Szczególnie że za dwa lata to nie działacze KOD i redaktorzy „Gazety Wyborczej” będą wybierać w wyborach.
Myślałem o zrzutce na podręcznik, ale ostatecznie od lat zrzucamy się na gospodarkę francuską, która i tak sobie średnio radzi. Uwzględniając jednak przeszłość prezydenta Macrona, a kiedyś – jeszcze jako pracownik prywatny – przeprowadzał jedno z największych przejęć w historii rynku farmaceutycznego, nie wiem, czy na wiedzę nie jest odporny. Albo przynajmniej jej nie używa.