Otóż cała historia ludzkości jeśli czegoś uczy, to uczy jednego - że ludzie nie potrafią ze swoich dziejów wyciągać wniosków i jak bohater "Dnia świstaka" są skazani na przeżywanie nieustannie tego samego, co najwyżej w różnych konfiguracjach. Najlepszym przykładem jest podejście demokratycznego świata do dyktatur i do rozmaitej maści satrapów, czy międzynarodowych agresorów politycznych. Szczególnie wiara, że uda się ich ugłaskać przymilnymi uśmiechami, dolarami, a tym bardziej euro bez pokrycia.
Próby ich ugłaskiwania z reguły zawsze kończyły się marnie, a z żywota i karier panów Hitlera i Stalina niewielu wyciągnęło wnioski. W latach 70. znany intelektualista Huntington wymyślił teorię, w myśl której strumień zielonych papierków wysyłanych przez Wujka Sama pomoże złagodzić niektóre dyktatury (demokratyzacja przez dolary). W ten sposób Ameryka pomagała irańskiemu szachowi umacniać tajną policję i kupować samoloty, dla których nie miał pasów startowych. Efekt był taki, że ostatecznie w Iranie wybuchła rewolucja wymierzona już nie tylko w szacha, ale i w Amerykę, i do władzy doszli jeszcze gorsi zamordyści niż on. Karykaturalnym przykładem tego wszystkiego było poparcie dużej części świata politycznego dla egipskiego tyrana Mubaraka. Niektórzy w ogóle się już w tym zapętlili. Tak jak znany pan z TVN, ten, który wtedy, kiedy już reżimowe szwadrony rozlewały krew na ulicach Kairu, opowiadał o "niewątpliwych osiągnięciach prezydentury Mubaraka".
Nie inaczej jest z Władimirem Putinem, który dziś próbuje implementować Rosjanom ograniczenia w korzystaniu z Internetu i być może wkrótce rozleje krew na ulicach Moskwy, przy nieśmiałych protestach Zachodu. Ocieplenie relacji z Rosją - za tym pięknym pokojowym hasłem kryło się i wycofanie z tarczy rakietowej, i "odpowiedzialna polityka" Tuska i Sikorskiego przez ostatnie lata. To co, że czasami jakaś przeciwniczka prezydenta ginęła w jego urodziny, a krytyk był zabijany za granicą? To co, że do Iranu z Rosji płynęły technologie militarne, a Gruzję rozjechały czołgi wysłane przez dobrotliwego batiuszkę? Wszyscy prowadzimy przecież real politik.
Dlatego dzisiejszych satrapów mogą tak naprawdę obalać tylko narody, wychodząc na ulice, protestując, przekonując swoich sąsiadów, że nie warto ginąć za imperialne mrzonki facetów z zamordystycznych rządów i służb specjalnych i trzeba w pewnym momencie zaryzykować protest. Dlatego przy okazji 30. rocznicy naszego stanu wojennego życzę naszym braciom Rosjanom i Białorusinom, by wreszcie przejrzeli na oczy. By poszli dalej niż my, i swoich zamordystów nie tylko obalili, ale też osądzili. I tego, by gdy już po wszystkim zaczną się objawiać rozmaici polscy, zachodni, unijni fałszywi ojcowie sukcesu, posłali ich gdzie pieprz rośnie.