Podstawowym nieszczęściem człowieka uzależnionego, naćpanego, jest to, że nie da się z nim gadać. Ma – przepraszam za wyrażanie – zryty beret. Odpowiada kalkami, hasłami, które sobie wymyślił, albo podpowiadają mu jego kumple ćpuny. „Jesteś wolny, możesz robić co chcesz, twoje doznania są wyjątkowe, te leszcze nigdy cię nie zrozumieją”. Jeśli, w którymś momencie walnie w ścianę i się opamięta, to jest dla niego szansa. Jeśli nie, jest stracony.
Myślę, że dziś wszyscy na to jesteśmy narażeni. O tym, że „to jest wojna” mówią politycy i działacze z obu stron nie mający świadomości co te słowa znaczą. Nie kryję, że jest mi bliżej do tej strony, która broni dziś kościołów, a nie tej, która rzuca w nie butelkami. Ale wiem, że ta partia, która deklaruje, że chce bronić dziś kościołów ma za uszami, bo mogła uniknąć tej eskalacji choć w środku pandemii. To także efekt tarć wewnętrznych wewnątrz niej.
Potem za sprawę zabrały się inne partie - opozycyjne. Rozgrzanie emocji w środku epidemii okazało się najlepszą metodą na obalenie rządów PiS. Nieoceniony w takich sytuacjach poseł Nitras popchnął kogoś w Sejmie, tak że tamten niemal się przewrócił. Jak mieć pretensje – panie pośle – do szesnastolatków, czy to kiboli, czy z Antify, skoro pan zamienia Sejm w oborę, która jest zresztą także miejscem także zbyt przepełnionym wyższą kulturą jak na pana poziom?
Sprzedawcy narkotyków – pokazano to dobrze w serialu „Narcos” – to często cyniczni ludzie, którzy sami trzymają się od nich z daleka i surowo wychowują swoje dzieci. Mam wrażenie, że dziś w Polsce narkotyki społeczeństwu podają ćpuny. Ale jednak gdzieś na końcu wybór należy do nas. Ja wyłączam na kilka godzin telewizor, internet, odkładam gazety, ćwiczę, czytam książki. Heroiny należy po prostu nigdy w życiu nie brać, dzisiejszej polityki się nie da, ale w tym przypadku sporo pomoże, choć ograniczenie kontaktu z toksyczną substancją jaką stała się dzisiejsza polska polityka. A na pewno należy ograniczać kontakt z nią dzieci.