Wiktor Świetlik

i

Autor: Super Express

Wiktor Świetlik o 15 latach w UE: Czeladnik już umi

2019-05-01 13:22

Kiedyś był taki ruch państw niezaangażowanych. Niezbyt ciekawe postacie tam były. Walnięty albański dyktator, który w swoim odizolowanym kraju wszędzie stawiał bunkry i zaostrzone pręty, by wrodzy spadochroniarze się nadziewali, jugosłowiański komunistyczny Mussolini – Josip Broz Tito, jacyś koszmarni Chińczycy i tym podobni. Ale właśnie w sprawie Unii Europejskiej ja jestem państwo niezaangażowane.

Nie mam zdania. W referendum, 16 lat temu, do ostatniej chwili się wahałem, czy się wstrzymać, czy głosować. Było to w Londynie. W kolejce do konsulatu sami Polacy, połowa albo więcej pracująca na nielegalu, więc zagłosowałem za. Żal mi ich było. Impuls chwili. Czy dobrze zrobiłem? Nie wiem, ale nie żałuję. Myślę, że powinniśmy w Unii być, ale się stawiać.

Polska po prostu musiała wejść do Unii Europejskiej, bo ludzie tego bardzo chcieli. Po 15 latach chcą jeszcze bardziej. Przeciwko jest tylko partia, która sama listę do Unii wystawia, a w dodatku na miesiąc przed wyborami pokazuje, że bardzo chce do Rosji. Cała reszta chce Unii. Pozostaje pytanie, czy Unia chce nas.

Jasne, że chce. Zapytajcie przeciętnego Niemca, Francuza czy Hiszpana. Nieco gorzej z unijnymi elitami – Tuskami, Timmermansami, panią Rózią Thun, która już jest bardziej chyba niemiecka od Bismarcka. One chętnie by wypchnęły Polskę z Unii, wykopały ją, mówiąc, że sama się prosiła. A robią to z obawy. Bo skoro w Unii już się znaleźliśmy, to zaczęło być jak w zakładzie rzemieślniczym, gdzie trwa walka młodego ze starym. Przyszedł czeladnik, przez piętnaście lat się nauczył, zauważył, że majster trochę wciąż umie, ale trochę pijak, partacz, w dodatku czeladnika już nie poklepuje po plecach, tylko jest coraz bardziej chamski. Boi się konkurencji z jego strony.

Chciałby go wykopać, ale ma z tym problem, bo nie dość, że chłopaka sam przyjął, to tamten dzięki swojej ciężkiej pracy przejął sporą część udziałów w biznesie. Więc majster próbuje się pozbyć czeladnika, wmawiając wszystkim, że młody sam chce odejść. Niedoczekanie wrednego majstra. Czeladnik zostanie. Potem majster będzie miał do wyboru – oddać biznes albo przystać na zmiany. Na to możemy się zgodzić. Pod warunkiem, że nie posłuchamy tych, którzy chcieliby, żebyśmy byli zawsze czeladnikami.