Matematyki nie uczyłem się od końca podstawówki, kiedy to zauważyłem, że bycie najlepszym z polskiego i historii sprawia, że szkoła na wiele rzeczy przymyka oczy, bo przecież "Wiktor jest humanistą". Kryzys nastąpił w drugiej klasie ogólniaka, kiedy to w naszej szkole pojawiła się surowa matematyczka na co dzień wykładająca na uniwersytecie. Pod koniec roku doszło do mnie, że mam cały zestaw bań z matmy, a pani zupełnie nie uznaje moich kompetencji w innych dziedzinach. Lekko przestraszony perspektywą przedłużonej o rok edukacji problemem podzieliłem się z tatą, który udał się do szkoły, by porozmawiać z panią. Ojciec po powrocie ze szkoły zrelacjonował szczerze: "Powiedziała, że i tak cię puści, ale chce cię nastraszyć, byś nabrał do niej większego szacunku i choć trochę się uczył". Efekt był oczywiście taki, że do końca szkoły naukę Pitagorasa miałem serdecznie w nosie, szczególnie od momentu kiedy dowiedziałem się, że mogę maturę zdawać z polskiego i historii. Dziś niewielu rzeczy tak żałuję w życiu, jak właśnie tego, że nie zmusiłem się sam albo, co łatwiejsze, nie zmuszono mnie do siedzenia nad wzorami i równaniami. Choćby i miało to mnie kosztować rok edukacji na poziomie średnim dłużej.
Myślę, że nie tylko mnie zabrakło w życiu matematyki. Matematyka uczy porządku i żelaznej konsekwencji. Nie można w niej ściemnić, naciągnąć, wziąć za dobrą monetę czegoś, co nią nie jest. Zabrakło tego całej tej rzeszy ludzi biorących na wyrost kredyty frankowe, a nieliczących się z oczywistą możliwą konsekwencją takiego kredytu. Zabrakło jej tym, którzy wciąż opisując politykę, mówią, że "Niemcy to nasi przyjaciele", "Anglicy już nas nie lubią", zamiast patrzeć na rzeczywiste rachunki interesów i aspiracji państw. Polakom brakuje matematyki, tak samo jak brakuje porządnie nauczanej historii, o czym pisałem tu przed tygodniem.
Dlatego nie martwi mnie, że co piąty maturzysta nie zdał. Skoro to egzamin, to ktoś musi go nie zdać, przecież można próbować dalej. Martwi mnie to, że najprostszym rozwiązaniem, a takie lubią politycy, jest obniżenie w przyszłym roku wymagań, a najprostsze dla rodziców i uczniów jest narzekanie, że "matura jest za trudna". Nie idźmy tą drogą. Gdyby wszyscy zdawali, świadectwo maturalne byłoby nic niewarte.
Zobacz też: Prof. Witold Orłowski: Nie ma mo wy o przejęciu pieniędzy przez rząd