Wiktor Świetlik

i

Autor: Piotr Piwowarski

Wiktor Świetlik: Migalski do Syjonu

2013-02-28 3:00

Europoseł Migalski, zarazem doktor politologii, próbował stać się doktorem habilitowanym. Niestety, na jego drodze stanęła surowa komisja egzaminacyjna. Co prawda praca Migalskiego miała cztery pozytywne recenzje, co niemal zawsze kończy się przejściem egzaminu. Niemal. Komisji nie spodobał się wykład o "geografii politycznej Parlamentu Europejskiego". To pewne, że Migalski, politolog, a zarazem polityk, który piątek i świątek spędza między Brukselą a Strasburgiem, jest do tego autorem masy publikacji o polityce europejskiej, zna "geografię europarlamentu" gorzej niż szanowni teoretycy, którzy byli tam raz z wycieczką z Orbisu w połowie ubiegłej dekady.

Nie dość tego, ponoć Migalski co najmniej kilkakrotnie w trakcie tak zwanego kolokwium habilitacyjnego znieważył polską naukę. Stwierdził, że teoretycy nigdy tak naprawdę nie zrozumieją realiów polityki. Hańba! Oczywisty prztyczek wymierzony w nasze zacne uczelnie, które od lat słyną i cytowaniami, i naukowymi Noblami (ostatniego "naukowego" dostała ponad 100 lat temu Skłodowska, która w dodatku uczyła się i pracowała na francuskich uniwersytetach). Więcej, Migalski wulgarnie kpił z obowiązującej w tym kraju religii. Stwierdził, że partia polityczna może krytykować korzenie III RP, Okrągły Stół i tak dalej, a równocześnie nie być antysystemową. Taki człowiek nie może zostać dopuszczony do grona ludzi kulturalnych. Takich, co słuchają Mozarta i czytają Michnika. Europejczyków. Kto nie jest Europejczykiem, won!

Owszem, nieszczęsna polska Akademia musi strawić odrobinę PiS-owców pokroju Glińskiego, bo stanowią oni małą, acz zwartą bandę i trudno ich ruszyć, a poza tym diabli wiedzą, czy nie wrócą do władzy. Dlatego nos od nich odwracać z obrzydzeniem trzeba, ale ostateczną dintojrę należy przełożyć do momentu, kiedy da znak przewodnia gazeta, kiedy będzie to można zrobić w pełni bezpiecznie. Najpierw trzeba ich ludziom i światu obrzydzić, nazywając faszystami, hunwejbinami, ludźmi niegodnymi katedr.

Ale taki Migalski? Egocentryczny i irytujący, ma kosę i z Platformą,

i z Kaczyńskim. Toż to przeciwieństwo zacnego naukowca, który wie, że się nie wolno wychylać. Taki anarchista nie może zostać "drem hab", bo to czyni pracownika naukowego niezależnym. A po to, żeby być niezależnym, trzeba najpierw dowieść, że się nie będzie łamać dogmatów.

Tak więc, won panie Migalski! Na zagraniczne uczelnie! I won ci studenci, absolwenci, doktorzy, którzy nie potrafią reprezentować światopoglądu ludzi kulturalnych. Tam jest miejsce dla tych wszystkich nadgorliwych ambitniaków. A przede wszystkim dla, pożal się Boże, inaczej myślących i dla obrzydliwych praktyków. Nam wystarczy czysta teoria, stan, w którym wedle studenckiego dowcipu z brodą można wytłumaczyć, jak działają te rzeczy, które tak naprawdę wcale nie działają. Ważniejsze jest jednak, żeby tłumaczenie było poprawne i kulturalne.