Spójrzmy na takie zwykłe tradycyjne ugrupowania polityczne. Wyborca partii sprzeciwiającej się aborcji głosuje na nią i partia ta sprzeciwia się aborcji. Elektor formacji opowiadającej się za legalizacją małżeństw homoseksualnych i ona ta to robi. Nudy! No a wyborca Platformy? Kupuje jajko niespodziankę. Zależnie od tego, która akurat frakcja dojdzie do władzy, kto przejmie pałeczkę, jakie będzie zapotrzebowanie sondażowe, partia ta będzie liberalną lewicą, socjalną prawicą, może być też narodowa albo postkomunistyczna. Wszystko to loteria. Czyż to nie urocze?
Innym formacjom też się zdarza loteryjność. Leszek Miller spłatał sporego psikusa głosującym na niego towarzyszom, współpracując z CIA - organizacją, która przecież kiedyś zhańbiła się zwalczaniem rządów generała i przyjaźni polsko-radzieckiej. Józef Oleksy modlił się na Jasnej Górze, a Jarosław Kaczyński deklarował, że ten ostatni nie jest postkomunistą, czym chyba dość mocno zaskoczył swój elektorat. No ale na tle PO to wszystko pikuś. Nawet Ryszard Petru, człowiek pozbawiony poglądów poza tym, że niskie podatki są dobre, a Kaczyński zły, jest niczym przy nieprzewidywalności Platformy. Bo Petru przynajmniej nic nie mówi, a PO mówi co innego i robi co innego. W ten sposób mogą się wokoło niej odnaleźć i Giertych, i Cimoszewicz. Każdy z nich liczy, że to pewnego dnia on wyskoczy z jajka niespodzianki. Tak więc, faktycznie, herbata od samego mieszania słodka się nie zrobi. Ale przynajmniej ile przy tym zabawy!
Zobacz też: Prof. Piotr Wawrzyk ocenia pierwszy rok prezydentury Andrzeja Dudy