Wiktor Świetlik

i

Autor: Piotr Piwowarski

Wiktor Świetlik: Lis czelabiński

2013-02-21 3:00

Meteor, który eksplodował nad uralskim Czelabińskiem, zasypując go gradem mniejszych meteorytków, spowodował dwojaki efekt. Po pierwsze, dość solidnie zdemolował milionowe miasto niegdyś dumne produkcją czołgów, a dziś stężeniem radioaktywnym. Po drugie, sprawił, że mieszkańcy Czelabińska mieli swoją sekundę sławy. Jak mówili w relacjach, na wybuch byli nawet przygotowywani. Bez przerwy przestrzegano ich, że Ameryka chce ich atomowo napaść, no i kiedy coś w powietrzu łupnęło, liczni przyjęli to ze zrozumieniem - wreszcie napadła. Równocześnie jednak ujawnił się zdecydowany brak wyszkolenia i bojowej wiary w czelabińczykach.

Po pierwsze, ludzie powinni czuć się bezpiecznie, bo gdyby nawet taka rakieta się pojawiła, toby batiuszka Putin na motolotni, osobiście kierując kluczem zagrożonych wyginięciem żurawi białych, strącił ją za pomocą ekologicznego pocisku. Po drugie, ludność zachowywała się cokolwiek niefachowo. Wedle instruktażu, po tym jak rąbnęło, mieli oni wczołgać się do piwnicy, z butelki po wódce, zaprawy na samogon oraz ogórka kiszonego sporządzić koktajl Mołotowa i czekać na nadejście wrażych tanków z jankesami. Zamiast tego, biegli do wybitych okien robić telefonami zdjęcia. Coś wygląda na to, że ta wiara w wybuch atomowy nie była zbyt głęboka, bo ostatecznie wiadomo, że gdyby pod miastem naprawdę zakwitł jądrowy prawdziwek, to jego fotografie mogłyby się nieco prześwietlić wraz z komórkami i ich właścicielami.

No i tu zaczyna się problem. Tyle pracy włożonej. To nieustanne wzmacnianie pozycji FSB. To totalitarne nadymanie - przypominanie o chlubnej przeszłości. Niedawno generalissimus Władimir rozpoczął pośmiertny proces obnażającego korupcję prawnika, którego uprzednio zamęczono w więzieniu. Workuta przyznała pośmiertnie honorowe obywatelstwo twórcy systemu gułagów, powstają tony książek o genialnym menedżerze Berii, świeże kwiatki kładzione są co roku na grobach rozmaitej maści zbrodniarzy, pielęgnuje się pamięć podboju Ukrainy, Kaukazu, Polski i dzielnej roboty NKWD podczas Wojny Ojczyźnianej. I co? I lud zachował się jak stado japońskich turystek. Pobiegł robić zdjęcia. Ech, na psy zeszli ci Rosjanie. Jak widać, wroga się jakoś boją nie do końca i bez przekonania, a żaden porządny zamordysta nie może być pewien swojej władzy, o ile porządnie nie nastraszy ludzi.

Wygląda na to, że Putinowi pozostało tylko jedno. Wydzierżawić od Telewizji Polskiej pewnego wybitnego gwiazdora z jego programem "na żywo". Niech zmobilizuje społeczeństwo, postraszy Kaczorem, pokaże, jak w sposób autentyczny, niewymuszony, ale głęboki kochać władzę, wspierać ją i tępić jej wrogów. A co my wtedy biedni i opuszczeni zrobimy? Cóż, jakby coś, zastępstwa dla gwiazdora gieroja mamy pod dostatkiem.