Wiktor Świetlik

i

Autor: Piotr Piwowarski

Wiktor Świetlik: Lecimy na czołowo, ale z uśmiechem

2012-05-24 4:00

Kim Ir Sen za granicę jeździł wyłącznie pociągami, bo uważał je za najbezpieczniejsze i za takie uważali je do niedawna Polacy. Do niedawna, a wkrótce polska kolej zacznie się chyba cieszyć podobnym zaufaniem jak motocykl ścigacz kierowany przez nafaszerowanego amfą siedemnastolatka.

Choćby wczoraj w Warszawie zderzyły się czołowo pociągi. Na szczęście nikt nie zginął. Czas teraz, by minister, odpowiedni wiceminister, a także zarząd odpowiednich spółek PKP odebrali nagrody za to, że pasażerowie żyją. Tak jak wcześniej zasłużyli na nagrody za to, że bystry maszynista uratował podróżnych przed inną katastrofą, zatrzymując pociąg. Na nagrody zasłużyli też, gdy niedawno doszło do kolejowej masakry pod Szczekocinami. Ostatecznie koleżeństwo z dziennikarskich salonów orzekło, że winić w takim momencie rząd za stan kolei to skandal, a należą mu się wyłącznie pochwały za sprawnie przeprowadzoną akcję ratunkową. Szczególna pochwała należała się panu premierowi Tuskowi za jego świetnie skrojoną kurtkę powodziankę idealnie podkreślającą, że premier przyjechał na miejsce katastrofy nieść pomoc, a nie się lansować. Kurtka Tuska to zresztą nie koniec sukcesów naszej kolei. To wagon, który - nie wiedzieć czemu - urwał się i wjechał w budynek dworca, zabijając kilka osób. To miejscowość, którą dzielą tory i nie ma kładki, bo spółki kolejowe nie mogły się dogadać, która powinna ją remontować. To warszawski podziemny Dworzec Centralny, "obiekt strategiczny", na którym rok temu wysiadł prąd i ludzie wychodzili po torach, ciemnymi tunelami, na zewnątrz. To ta radość, to szczęście, że z nowym rokiem odnieśliśmy sukces, bo pociągi pojechały zgodnie z rozkładem. To ogrzewanie wagonów latem i ochładzanie zimą. Ta nieustanna troska, którą kolejne gabinety otaczają tych kilkadziesiąt spółek, w których można poobsadzać kumpli i ich kumpli, a żonom i latoroślom dać pracę sekretarek. W końcu po to mamy kolej.

Wiele lat temu wybitny prawnik, śp. doktor Janusz Kochanowski mawiał proroczo, że prędzej czy później cały ten system zacznie się sypać, pociągi będą się wiecznie spóźniać, zderzać i tak dalej. Późniejszy rzecznik praw obywatelskich wyciągał takie wnioski z tego, jak skomplikowane są kolejowe regulaminy. Od czasu, kiedy to mówił, system bardzo, ale to bardzo się skomplikował. Zresztą Janusz Kochanowski mówił wtedy nie tylko o kolei, a na przykładzie kolei - o Polsce. Jednak nawet jeśli - z maszynistą Tuskiem - wszyscy lecimy na czołowo, to grunt, żebyśmy się radośnie uśmiechali i pomachali chorągiewką na EURO. To bardzo patriotyczne i bardzo trendy.