Krótko po spotkaniu z tym zaściankowym człowiekiem włączyłem Internet, kupiłem gazety i na moment powróciłem do wielkiego świata. Koledzy z prawicy toczą spór o lemingi (elektorat PO) i inteligencję. Jeden zdemaskował lemingi, że jeżdżą toyotami auris, inny uważa, ze jogging jest niegodny inteligenta, jeszcze inny z wyżyn swojej wrodzonej elitarności - w polemice z tamtymi - cieszy się, że prosty lud się kształci, emancypuje i bogaci. Generalnie dramaturgia i zwroty akcji prawie jak u Zanussiego. Tylko egzaltacja większa. Lewicowa prasa ma ten etap już chyba nawet za sobą. Więc kręci proste biznesy. Promuje rozmaite światłe rozwiązania edukacyjne, których głównymi beneficjentami będą - zupełnie bez związku - rodziny szacownych redaktorów. Reszta zajmuje się wielką wojną z nepotycznym peeselem i zagrzewaniem czystego jak łza Pana Premiera do rozprawy z nieuczciwą formacją. Nepotyzm, cwaniactwo, przekręciarstwo, obsadzanie swoimi spółek, prywata, ostrzeganie przestępców - przecież tym wszystkim Pan Premier od zawsze brzydził się najbardziej. Do tego jeszcze trochę ataków na Kościół, i z drugiej strony lamentów spowodowanych tymi atakami. Stanisław Lem opisał kiedyś ekologiczną gazetę przyszłości, która po 24 godzinach od zakupu się miała rozpuszczać. Myślę, że w przypadku dużej części polskich mediów biodegradacja mogłaby następować po 30 sekundach, tyle w nich ciekawego.
Facet od zamku zupełnie nie pasuje do tego świata. Na inteligenta nie wygląda, bo choć starszy wiekiem, bicepsy ma jak bokser. Widać, że własną, skomplikowaną koncepcję renowacji kompleksu złożonego z gotyckiej warowni, romantycznego pałacu, a do tego jeszcze okalającego je parku, wdrażał nie zza biurka, ale własnoręcznie. Gości wita osobiście przy furtce. Frazesy zastępuje swoją wytrwałością, wiedzą, odwagą, uporem. Jest oddany idei, zamiast nieustanie bredzić o niej. Ciężko mu nie zazdrościć. Tylko skąd wziąć taki zamek?