Wiktor Świetlik

i

Autor: Super Express

Wiktor świetlik komentuje: Pokojowy antynobel

2019-02-28 12:24

Mniej znana, ale dużo weselsze niż nagroda Nobla są tak zwane antynoble (Ig Noble) rozdawane co roku na amerykańskim uniwersytecie Harvarda. Moim ulubionym laureatem jest ten, który za jakiś spory grant prowadził badania i wreszcie dumnie dowiódł, że podpitym facetom łatwiej jest podrywać kobiety niż tym trzeźwym. Warto byłoby rozważyć rozszerzenie antynobli także o Pokojową Nagrodę Antynobla.

 Mam nawet pierwszego zbiorowego kandydata. To wielkie, międzynarodowe organizacje walczące, a to, o wolność czegoś tam, a to z przemocą, a to o prawa tej lub innej grupy. Ta walka dość regularnie przypomina niedawną walkę z nienawiścią, którą widzieliśmy niedawno w Polsce, a która polegała na wzbudzaniu nienawiści do nielubianych polityków, dziennikarzy czy całych grup społecznych.

Najbardziej znaną organizacją walczącą z prześladowaniami, torturami, rasizmem i generalnie złym traktowaniem ludzi jest Amnesty International (AI). Kiedyś nawet całkiem przysłużyła się naszej opozycji antykomunistycznej, upominając się o uwięzionych w Polsce, ale to było dawno. Od pewnego czasu AI zajmuje się głównie walką z prześladowaniami gejów, uchodźców, kobiet w tych demokratycznych krajach, gdzie akurat doszła do władzy nielubiane przez lewicę partie. Tyle, że właśnie, jak się okazało właśnie zarząd AI ogłosił, że gotów się podać do dymisji, bo w organizacji ma odbywać się: „rasizm, seksizm, nękanie, upokarzanie.” Sprawa wygląda co najmniej poważnie, bo dwie osoby miały w związku z tym popełnić samobójstwo.

Ale oczywiście Pokojowy Antynobel powinien być zbiorowy. Ciekawe są działania „Reporterów bez granic”. Reporterzy co roku publikują swój ranking wolności słowa w różnych krajach. Jeśli w jakimś kraju dochodzi do władzy ktoś w rodzaju Trumpa lub Kaczyńskiego kraj leci w rankingu w dół. Jeśli jakaś lewica, a najlepiej komuniści dorwą się do władzy, państwo w rankingu pnie się w górę. „Reporterzy” nie zauważają, że problemem jest jak gdzieś nie ma przez lata zmian partii u władzy, i że problemem jest jak wszystkie media mówią to samo. Dla nich kłopot jest wtedy, gdy właśnie gdzieś są politycy czy media, które śmią mieć inne poglądy niż oni. W gruncie rzeczy to „Cenzorzy bez granic”.

Jest jeszcze jeden problem. Owszem część pieniędzy, za które powyżsi panowie i panie się bawią pochodzą od prywatnych fundatorów, rozmaitych Sorosów i im podobnych. Ale duża część kasy pochodzi z grantów ONZ, Komisji Europejskiej, czy innych instytucji utrzymywanych także z naszych podatków. Nie wiem czy pokojowy antynobel jest aż tyle wart.