Wiktor Świetlik: Kelnerska sprawiedliwość

2014-07-03 4:00

Szczęśliwie nie muszę zbyt często wypełniać rozmaitych listów motywacyjnych i CV. Szczęśliwie, bo w rubryce zawody dotychczas wykonywane musiałbym wpisać: kelner, barman, dziennikarz. Uwzględniając prestiż, jakim cieszą się te grupy zawodowe, to gdyby była to na przykład aplikacja na wolontariusza Armii Zbawienia, mogliby tam na mnie patrzeć z lekką podejrzliwością

Szczęśliwie nie muszę zbyt często wypełniać rozmaitych listów motywacyjnych i CV. Szczęśliwie, bo w rubryce zawody dotychczas wykonywane musiałbym wpisać: kelner, barman, dziennikarz. Uwzględniając prestiż, jakim cieszą się te grupy zawodowe, to gdyby była to na przykład aplikacja na wolontariusza Armii Zbawienia, mogliby tam na mnie patrzeć z lekką podejrzliwością. Dziennikarzy ludzie nie kochają, ale ostatnio czarna legenda pierwszego z wymienionych zawodów robi u nas zawrotną karierę, mówi się nawet o "spisku kelnerów", "mafii kelnerskiej" i tym podobnych.

Zresztą zawód kelnera nie cieszył się nigdy specjalną estymą. George Orwell twierdził, że kelner jest zdrajcą klasy robotniczej, który za napiwki wysługuje się burżujom. W języku potocznym zachowanie kelnerskie to lizusostwo i obłudna usłużność. To dość charakterystyczne, że symbolem ciężkiej pracy wykonywanej przez Polaków w Londynie stał się "zmywak", a nie kelner, choć tę pracę nasi emigranci wykonują najczęściej. Ale zmywak, czyli "kitchen porter", kojarzy się z ciężką pracą, szorowaniem garów, a kelner to już wydaje się takim trochę ustawionym cwaniakiem i leniem. To nieprawda.

Zobacz: Leszek Miller w "Super Expressie": Tata chrzestny

Pracowałem w najlepszych londyńskich hotelach parę lat wcześniej, zanim nasz kraj dołączył do pracowniczego euroraju. Jest to ciężka i niewdzięczna harówa. Co więcej, dobry kelner to taki, który zna kilka języków, jest wygadany, potrafi, gdy trzeba, pobajdurzyć i o suflecie, który właśnie podaje, i o piłce nożnej, pochwalić winnice RPA albo reformy w Kanadzie. Mówiąc krótko, musi mieć większą wiedzę niż obecny amerykański wiceprezydent. Śmiem jednak też twierdzić, że wszystkie złe zachowania przypisywane, słusznie zresztą, kelnerom, nie zawsze rodzą złe skutki. Nie pyskuj przed podaniem, bo kelner ci napluje do zupy - znacie tę zasadę? Przecież to nic innego, jak lekcja dobrego wychowania, a muszę przyznać, że plucie do zupy było jedną z łagodniejszych kar stosowanych przez niektórych w stosunku do chamskich klientów choćby w słynnym londyńskim Savoyu.

Niestety, czasem jest tak, że ze szlachetnych intencji wyrastają potworne skutki, a z najpodlejszych - dobre. Nasi najsłynniejsi dziś kelnerzy nagrali (o ile faktycznie to oni) elity władzy publicznie szafujące swoją wysoką kulturą, oddaniem sprawie, krystalicznością. Zrobili to zapewne z pobudek najniższych, bo dla kasy. W dodatku być może ktoś mroczny i wpływowy za nimi stał. Ale dzięki nim zobaczyliśmy widok, na który zamykają swoje wrażliwe oczęta Hołdys i Olbrychski. Bandę chamowatych cwaniaków. Zobaczyliśmy, jak ci politycy wyglądają naprawdę, mogliśmy ocenić ich intencje i kompetencje. Dobrze się stało. A propos, panie Kelner, dlaczego znowu w cukierniczce nie ma cukru! Mam tę kawę do cholery solić?

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail