Wiktor Świetlik: Jest wojna, są wydatki

Na pewno znajdą się tacy, którzy już teraz zakrzykną: – a gdzie równowaga budżetowa? Proponuję, by porozmawiali z najoszczędniejszymi ludźmi jakich znają, co zrobiliby, gdyby ktoś w ich najbliższej rodzinie ciężko zachorował i potrzebne byłyby pieniądze na leczenie. Wydaliby co mają i pożyczyli gdzie się da.
Właśnie w takiej sytuacji jesteśmy. Zachowaliśmy się wszyscy – może poza paroma znanymi postaciami – nader roztropnie. Zamknęliśmy się w domach, pozamykaliśmy kina i knajpy. Gdyby nie to, już dziś liczba zmarłych szłaby zapewne w setki. Tylko, że ta nasza odpowiedzialność ma koszt. To sytuacja biznesu, w tym właścicieli i pracowników setek tysięcy małych polskich firm, które za chwilę mogą zacząć plajtować i bez których nie doczekamy na kwarantannie, bo wyjdziemy z głodu z domów. Właśnie dowiedziałem się, że w jednej z polskich firm produkującej jedzenie wyłączana jest jedna z linii produkcyjnych, bo nie ma kto jej obsługiwać. Zdalnie się nie da. A przez najbliższe tygodnie będzie gorzej a nie lepiej i kolejne firmy mogą zacząć popadać w długi i padać.
Jak nie chcemy cofnąć się do początku lat 90. musimy pożyć znowu – jako państwo - na kredyt. Jak jest wojna, pieniędzy się nie liczy, przekonali się o tym Brytyjczycy, którzy w czasie wojny potwornie zadłużyli się u Amerykanów, ale ocalili wolność, a także - jak się szybko okazało – i bogactwo. Też mamy wojnę, tylko że z koronawirusem i musimy zrobić wszystko, żeby nas nie wykończył nie tylko fizycznie, ale i gospodarczo. Za ciężko pracowaliśmy na to co mamy.