Bo taka wojna z PiS to nie przelewki i nie ma co myśleć o jakiejś tam prywacie. Historia setek miliardów złotych wynegocjowanych przez Mateusza Morawieckiego jest najlepszym dowodem. Lewicę PiS kupił, nawet jakiś ludzi od Hołowni kupił. Ale Platformy nie. „Nie damy ani piędzi” – jak to kiedyś mawiano, będą bronić się i Polaków przed tą kasą. Nie pozwolą. Nic ich nie obchodzi to, że się gospodarka nie będzie rozwijać jakby mogła, że przedsiębiorstwa nie dostaną, szpitale się nie rozbudują, pensje Polaków nie wzrosną. Służba zdrowia nie dostanie kilku miliardów złotych, a południe Polski będzie dalej tonąć w smogu. Co z tego. Trwa święta wojna z PiS. Jak średniowieczni królowie szli na krucjaty krzyżowe też się z żywotem i dobrobytem byle chłopka nie liczyli. „Nie negocjowali z terrorystami”.
Już wiemy, że nie tankujemy na Orlenie bo to pisowskie. Nie chcemy przekopu Mierzei Wiślanej, bo to pisowskie, nie chcemy nowego lotniska i rozwoju sieci kolejowej. To jest jednak ciągle za mało, by wróg przegrał, albo by choć dowieść swojego zapału i wierności zasadzie walki ze znienawidzoną władzą.
Pora by to Donald Tusk – po tym jak opowiedział się za opóźnianiem działań na rzecz transferu unijnej kasy do Polski – teraz zażądał wykluczenia Polski z Unii Europejskiej. Poza tym każdy z wyborców PO, KO czy Rafała Trzaskowskiego powinien się teraz poświęcić. Nie szczepić, nie chodzić do lekarza, nie odwiedzać dentysty. W ogóle nic w kraju nie kupować, bo zawsze jakaś część podatku trafi do puli znienawidzonego Morawieckiego i darmozjady, które biorą pięćset plus, zamiast pracować na brukselskiej pensji, zabiorą.
Pozostaje jeszcze kwestia powietrza. To to samo, którym pisowcy oddychają. Więc co? Wyrzeczcie się i jego. Zatykamy nos, usta i trzymamy.