Wiktor Świetlik

i

Autor: Piotr Grzybowski

Wiktor Świetlik: Invitrocup 2012

2012-07-12 4:00

Skutkiem EURO, jak czytam w mediach uchodzących za poważne, jest to, że pokazaliśmy, iż "Polska jest fajna" i w ogóle było fajnie. Głębia tej refleksji przypomina mi dialog pijanego jegomościa z licealistkami, którego niedawno byłem świadkiem: "Ej, dziewczyny, jak było na matematyce?", "Zaj…cie, a teraz sp…j!".

Po EURO zostały nam śliczne stadiony, na które poszła równowartość rocznego budżetu Ministerstwa Zdrowia. Stadiony można dziś zamienić w dinoparki, bo w inny sposób pewnie na siebie nie zarobią. Nie mówiąc o zwrocie kosztów budowy. Po EURO pozostał nam także niedosyt. Chcieliśmy więcej. No i rząd Tuska, jak w każdym przypadku, wychodzi naprzeciw tej społecznej potrzebie. Graliśmy w piłkę, teraz gramy w zarodki.

Agresywny, niegdyś zasłużony staruszek z PO pomiędzy wylewanymi z siebie hektolitrami bluzgów na tych, którzy mają inne poglądy, poinformował, że premier domaga się w sprawie in vitro szybkiego rozwiązania. Równocześnie jego koleżanka, marszałek Sejmu, poinformowała, że posłowie zajmą się ustawą i tak, ale po wakacjach. Przez wakacje, i pewnie długo po nich, będziemy zatem wałkować temat rozmnażania i zarodków. Jedni są za liberalnym projektem Kidawy-Błońskiej, inni za konserwatywnym Gowina. Jeszcze inni - jak Kaczyński - za więzieniem dla lekarzy przeprowadzających zabiegi. Czas, by ziobryści minęli PiS z prawej i zażądali kary śmierci dla nadprogramowych zarodków, a palikotowcy zaczęli nawoływać do sztucznych zapłodnień w celu przeprowadzania późniejszych aborcji. Coś dla każdego.

Dzięki in vitro, by zacytować klasyka, możemy zapomnieć na d... krosty, zamiast krzywych nogi mieć proste. Nie ma rosnącego bezrobocia, galopujących cen, renesansu przestępczości i korupcji. Nie ma budów dróg, na których jeden gość kopie, a sześciu pali papierosy i mu kibicuje. Nie ma bajzlu na kolei, biur turystycznych poza kontrolą. Nie ma miażdżących raportów NIK i prezydenta podpisującego ustawy ograniczające prawa obywatelskie. Są igrzyska, w których zamiast piłki gra się zarodkami. A jak to się znudzi, to będzie wojna z Grzegorzem Latą albo ogólnopolska debata na temat jakiegoś prawicowego radnego ze Smarkowa Dolnego, który opowiedział przy wódce seksistowski kawał. Wygląda na to, że Donald Tusk przerósł już najwybitniejszych władców rzymskich. Oni spokój utrzymywali dzięki darmowemu rozdawnictwu żywności i igrzyskom. Tuskowi wystarczają same igrzyska. No i oczywiście wierne legiony. Medialne.