Wiktor Świetlik: Halo, tu ziemia!

2011-12-22 20:00

Kiedy pięciu polskich żołnierzy zginęło w Afganistanie, zacząłem się zastanawiać, po co my tam jeszcze jesteśmy. Niedługo mamy oddać władzę i "kontrolę" lokalnym "legalnym" władzom i ich siłom bezpieczeństwa. Te lokalne i "legalne" władze mają tę słabość, że - zdaniem wielu ekspertów - zostaną ze sporą dozą prawdopodobieństwa zmiażdżone przez lepiej uzbrojonych i zahartowanych w walce rebeliantów, którzy przy wsparciu kolegów z Pakistanu mają się coraz lepiej. Oto często wieszczony efekt dziesięcioletniej wojny.

Jakoś tak jest, że przypominamy sobie o niej już tylko wtedy, kiedy ktoś z naszych zginie. Bo na co dzień minister spraw zagranicznych zajęty jest wygrażaniem na Twitterze bliskowschodnim dyktatorom, premier przekonywaniem Polaków, że przeżywamy świetlany czas i jesteśmy ogólnoeuropejską potęgą, a opozycja organizowaniem marszów, w których średnio wiadomo już nawet o co chodzi (i stan wojenny, i Sikorski).

Takie momenty powinny sprowadzać świat polskich polityków i opinię publiczną na ziemię. Los polskiej misji w Afganistanie i żołnierze tam stacjonujący to realni ludzie, ich realne życie i ich realne rodziny. To także realna wojna, jakby nie próbować tego inaczej nazywać, na której jesteśmy. Tymczasem niestety nasze elity odpłynęły w wirtual. W świat PR-owskich gier, słupków i infantylnych ustawek telewizyjnych. Rzeczywistość, w której ogon macha psem, propaganda decyduje o polityce, a nie odwrotnie. Politycy najpierw uważają, że nie ma potrzeby informować obywatela o realnej polityce państwa, a potem (albo i wcześniej) sami się od niej odrywają.

Jeszcze kilka lat temu w Polsce toczyła się jakaś dyskusja na temat wojny w Afganistanie. Przynajmniej coś próbowano wytłumaczyć. Od dawna jej praktycznie nie ma. Wszystko zalewają tony propagandy sukcesu z jednej strony i propagandy klęski z drugiej. Tak to wygląda nie tylko w przypadku Afganistanu. Tak to wygląda w przypadku naszej walki z kryzysem, reform, polityki wschodniej, która ma się coraz gorzej. Złe relacje z Litwą? Litwini są winni. Rosnący zamordyzm na Białorusi? Cóż, dyktator. My za to cieszmy się, bo mamy medialnego premiera, groźnego lidera PiS, Lisa, Wojewódzkiego, "Taniec z gwiazdami" i żołądkową gorzką, po której łatwiej to wszystko strawić.

Życzę Wam, drodzy Czytelnicy - także tym, którzy mnie nie lubią - i życzę też sobie, byśmy i w Święta, i na co dzień nie dali się porwać tej nieprawdziwej rzeczywistości. Żebyśmy pamiętali o realnym życiu i realnych ludziach w naszym otoczeniu. Byśmy traktowali się uczciwie i szanowali nawzajem swoje życie, aspiracje, słabości i emocje.