Wiktor Świetlik: Felieton ku pokrzepieniu serc

2012-10-11 4:00

Fryderyk Engels, myśliciel niegdyś bliski wielu naszym obecnym autorytetom moralnym, sformułował zasadę, że ilość przechodzi w jakość. I rzeczywiście wraz z narastającym bogactwem i kolejnymi latami dobrobytu nasz gust się sublimuje, wskakujemy na kolejne piętra piramidy potrzeb. Zamiast zwykłej żytniej zaczynamy poszukiwać win z winnic papieskich, schabowego zamieniamy na surowego dorsza w wodoroście, Wólczankę zamieniamy na Armaniego.

Te tendencje widać wszędzie, bo narastają w kraju wraz z dobrobytem. Najpierw Polacy zaczęli masowo wykupywać na Zachodzie samochody, w dodatku nie byle jakie, bo zabytkowe modele. Podobno naszym zachodnim sąsiadom nie został ani jeden egzemplarz opla z początku lat dziewięćdziesiątych i ani jeden o dziesięć lat starszy mercedes. Zresztą o zachodnich sąsiadach będzie potem.

Potem pobudowano u nas autostrady, drogi szybkiego ruchu, kolej. I co teraz się dzieje? Ilość przechodzi w jakość. Jak poinformowały media, do Polski dumnie wkracza firma Maserati. Zapisy trwają. Zapisali się Państwo? Ja zarezerwowałem trzy, jeden pomarańczowy na rano, jeden grafitowy na wieczór, a w zielonym urządzę kwietnik.

Dobrobyt widać i po tym, jak zwalcza się nadużycia. Tych poważnych już dawno nie mamy, więc najwyższe czynniki w Polsce zajmują się drobnymi. Generałowi z drogówki nie chciało się stanąć w kolejce pod salonem Maserati i używał służbowego samochodu. Sprawą zajął się sam premier. Podobno się wściekł. - Co z nim zrobi? - pyta z przejęciem serwis Dziennik.pl. Jak to co? Zrobi z nim porządek! Bo Donald Tusk cwaniactwa i nadużyć nie lubi najbardziej.

Bezpiecznie, dostatnio, miejsc pracy mamy tyle, że podobno Hiszpanie i Włosi masowo szukają u nas pracy. A Polakom robić się nie chce, kawka, piwko, zasiłek, po co pracować, jak się żyje w raju. Stąd rzekome wysokie bezrobocie. Z dobrobytu, a nie kryzysu.

Gdzieniegdzie indziej ilość zresztą też przechodzi w jakość. Nasi ukochani sąsiedzi, którzy zdaniem ministra Sikorskiego powinni być na nowo panami Europy, na tyle zjednoczyli kontynent, że teraz zmierzają do jakościowego podzielenia go. W środku będzie strefa dobrobytu, a na peryferiach, takich jak ojczyzna ministra Sikorskiego, będzie zaplecze turystyczno-usługowe, źródło czerpania mniej wykwalifikowanego robotnika i rynek zbytu napędzający bogatemu centrum koniunkturę.

A to, jak ostatecznie wyjdzie i nam, i Europie to całe przechodzenie ilości w jakość, można było zobaczyć na święcie Oktoberfest. Było najmniej ludzi do tej pory, piwo było najdroższe, ale za to najwięcej gości do tej pory spiło się do tego stopnia, że trzeba było ich odwieźć do szpitala. No to siup i do przodu!