Mężczyzna w średnim wieku dewastuje samochody kijem bejsbolowym. Tłucze szyby, czymś rzuca. Na miejscu pojawia się kilka radiowozów. Policjanci krzyczą do agresora, żeby się poddał. On stoi naprzeciwko nich i dalej wymachuje kijem. Z odległości kilku metrów padają strzały. Mężczyzna pada na ziemię. Głos lektora w tle: "miał dużo szczęścia, pomimo postrzału w klatkę piersiową przeżył. To kolejna skuteczna interwencja policji". To jeden z typowych odcinków filmów o pracy amerykańskiej policji, jakich masę możemy obejrzeć także w polskich kablówkach. Tam nikt nie miał wątpliwości. I tamten facet też nie był specjalnie winny. Po prostu coś mu się stało z głową takiego, że wybiegł na ulicę i zaczął niszczyć wszystko na swojej drodze. A czy sprawcy masakr w USA to ludzie zdrowi? Czy ktoś normalny zabija ileś tam przypadkowych osób po to, żeby na koniec zostać samemu zastrzelonym albo spędzić resztę życia w więzieniu lub szpitalu psychiatrycznym? Mimo to policjant stojący naprzeciwko takiego człowieka z bronią musi wybrać jednoznacznie. Chronić innych i siebie przed nim i strzelać. Wydaje się to oczywiste. Ostatnio nasi policjanci stawali przed takim wyborem dwa razy. Raz w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie facet szalał z siekierą. Zanim nią kogoś potraktował, został raniony w nogę.
Drugi raz w szpitalu w Rudzie Śląskiej, gdzie pracownicy szpitala dopuścili do tego, by człowiek niebezpieczny dla siebie i innych dostał się do kuchni pełnej noży. Policjanci, którzy przyjechali, nie mieli nawet paralizatorów. Kasę na paralizatory przejedzono zapewne w restauracji pana Sowy albo poszła na limuzyny komendantów wojewódzkich. Gaz nie zadziałał, nie zadziałał pierwszy strzał w nogę, drugi trafił w miednicę i agresywny nieszczęśnik zmarł. Policjant nie chciał go zabić, ale musiał ratować życie swojego kolegi i skończyło się tragedią. Dziś z lewa i prawa spadają na niego gromy. Nieprzeszkolony, okrutnik, morderca. Ci sami ludzie, którzy latami biadolili, że policja boi się strzelać, że jest niebezpiecznie, teraz nie mają wątpliwości w drugą stronę. Europoseł Wojciechowski w wielu sprawach akurat wypowiadający się rozsądnie w tej okazuje się nader wszechwiedzący, twierdząc, że policjanci powinni zarzucić siatkę, jak Krzyżacy na Juranda ze Spychowa. Warto więc przypomnieć, że nasz Jurand, zanim na niego owa siatka spadła, zabił wcześniej 9 komturów. Nie życzę ani europosłowi Wojciechowskiemu, ani kolegom dziennikarzom z taką lekkością potępiającym strzelających policjantów, by gdy zbliży się do nich szaleniec z nożem lub prętem, musieli czekać na Krzyżaków z siatką.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail