Podczas wizyty naszego pana prezydenta, inny pan prezydent - Barack Obama coś tam powiedział naszemu panu prezydentowi, a nasz pan prezydent potem zasugerował publicznie, że Amerykanie zniosą wizy dla Polaków po listopadowych wyborach w USA. Nasz pan prezydent chciał dobrze i uwierzył panu Obamie. Ale ja niestety muszę tu go zmartwić.
Otóż z racji wykonywanego zawodu czytam gazety, a z racji tego, że jestem spod Łodzi niezbyt ufam ludziom, w związku z czym zauważyłem pewną prawidłowość, której doradcy pana prezydenta zapewne nie zauważyli. Otóż większość amerykańskich kandydatów przed wyborami zapowiada, że „zrobi coś w sprawie wiz”, a potem nic nie robi. Jakby coś chcieli, a przede wszystkim mogli zrobić, to by przecież zrobili przed wyborami. Wiem, że naszemu panu prezydentowi, człowiekowi, który przez lata był w Platformie, takie rzeczy nie mieszczą się w głowie, ale wydaje mi się, że amerykański pan prezydent po prostu kłamał. Nabrał naszego prezydenta, żeby ten ostatni powiedział potem to, co powiedział, po to, żeby na amerykańskiego pana prezydenta głosowali Polacy w USA. Zapewne nawet mówiąc o tym pan Obama dobrze wiedział, że to nie on podejmuje decyzję, a Kongres. Tak, tak. Amerykański pan prezydent najzwyczajniej oszukał naszego prezydenta wykorzystując jego prostolinijność. A nasz biedny pan prezydent Komorowski, nienawykły do tego, że ludzie kłamią, dał się nabrać i wziął udział w kampanii Pinokia.
Pan prezydent Obama z nas po prostu zakpił. Byliście w kolejce wizowej do USA? Odsyłane z kwitkiem były przede wszystkim starsze kobiety, które nie mogą dogadać się z „robotami z ambasady”, jak o nich śpiewał Staszewski. Nie znają angielskiego, jadą z reguły w odwiedziny do dzieci, spotkać się z wnukami, zobaczyć jak mieszkają. Otóż pan Obama zakpił z tych starszych pań składając obietnice bez pokrycia. Co gorsza, zakpił też z głowy naszego państwa. Niestety, nie możemy skazać go na roboty publiczne, jak to było w przypadku pana Roberta Frycza z portalu antykomor.pl. Może więc, Panie Prezydencie, jak pan Obama następnym razem będzie tak sobie żartował i z tych starszych kobiet i z Pana Prezydenta, to niech Pan złapie go za nos i mocno pociągnie. Ciągnie i ciągnie, bo nos ma zapewne tak gumowy jak jego obietnice. Jak historia jego mamy, która zmarła z rzekomego braku publicznej opieki zdrowotnej, jak jego programy socjalne, jak jego „wzmacnianie NATO”, jak to, że przed wyborami nie zaczyna wojny z Iranem, którą zaraz po wyborach pewnie zacznie. Trzeba ten nos porządnie naciągnąć, a potem puścić, żeby ta guma chlapnęła pana Obamę w buzię. „Auuu”, które pan prezydent Obama wtedy wykrzyknie będzie w jego życiu wydarzeniem wyjątkowym, bo szczerym i autentycznym.
Wiktor Świetlik: Co zrobić z nosem Obamy
2012-09-27
11:43
Wiem, że zwykłemu szarakowi, tym bardziej niezaakceptowanemu biografowi, niezbyt godzi się doradzać głowie państwa, ale jednak dziś pozwolę sobie na to. Robię to, bo przypadkowo dostrzegłem coś, czego zdaje się, nie dostrzegł żaden z doradców pana prezydenta od dyplomacji.