Wiktor Świetlik

i

Autor: Super Express

Wiktor Świetlik: Chamskie jutro

2019-02-14 5:00

Tydzień temu w radiowej Trójce spotkali się w audycji publicystycznej dwaj dawni znajomi z Solidarności – Krzysztof Wyszkowski i Jan Lityński. Dziś po przeciwnych stronach barykady. Mieli rozmawiać o rozmaitych kwestiach historycznych, ale skończyło się w sumie na pierwszym temacie, czyli ocenie postaci Tadeusza Mazowieckiego, bo panowie runęli sobie do gardeł.

Polecieli „kłamcami”, „paranoikami”, wypominali rozmaite sprawy sprzed czterech dekad. I co mnie zaskoczyło, a także chyba zaskoczyło sprawnie próbującą nad panami zapanować Magdalenę Uchaniuk, na koniec życzyli sobie wzajemnie zdrowia. Niby to niewiele, ale zawsze jeszcze jakiś cień, resztka ludzkości w relacjach międzyludzkich, nawet kiedy dotknie ich cały ciężar historii i naszego konfliktu politycznego. Sądzę, że wkrótce nawet na to nie będziemy mieli co liczyć.

Dowodów nie brakuje, a szczególnymi są pogrzeby. Nie da się ukryć, że nie byłem fanem tragicznie zamordowanego prezydenta Gdańska. Jego operacje finansowe, niejasności związane z majątkiem, udział w spółce deweloperskiej budzą co najmniej wątpliwości. Ale kiedy zamordowano polityka, na którego wielu ludzi głosowało, który oprócz wspomnianych kontrowersji miał i zasługi, uznałem, że po prostu na jakiś czas, parę dni, przede wszystkim do pogrzebu, należy się zamknąć i odpuścić sobie krytykę. Tak też uczyniłem.

Tym razem chodzi o człowieka, nie da się ukryć, niezwykle przeze mnie szanowanego. Za wyprowadzenie Sowietów z Polski i polityczną uczciwość, ale przede wszystkim za konsekwentne trwanie w opozycji i sprzeciwianie się komunizmowi przez cały okres jego trwania, od samego początku. To ostatni ze znanych ludzi, który nie tylko był w opozycji nie tylko w latach 80. czy 70., ale też w 1956 r., a nawet u samego początku Polski Ludowej ze względu na przynależność do mikołajczykowskiego PSL-u. I co?

Niemal równo z jego śmiercią niejaki Krzysztof Król, były polityk KPN, zaczął szpanować, jak to obalał nienawistny rząd. Wtórować mu zaczęło kilka innych osób, z byłym prezydentem Wałęsą włącznie, który sowieckie wojsko, a jakże, sam przegonił (dokładnie było tak, że chciał z nimi tworzyć spółki handlowe). Na szczęście nie było tego wiele, ale sądzę generalnie, patrząc na media społecznościowe, komentarze pod różnymi tekstami, relacje dziennikarzy, że to są właśnie, jak to się mówi, trendsetterzy, oni wyznaczają przyszłość.

Ta przyszłość to skakanie po grobach i plucie na zmarłych, nawet najbardziej zasłużone postacie, jeśli nie były po stronie plujących. Jan Olszewski to już wielka postać przeszłości. Przyszłość to chamstwo.