Wiktor Świetlik

i

Autor: Piotr Piwowarski

Wiktor Świetlik: 220 volt czy klaps?

2018-06-14 5:00

Jestem przeciwnikiem przekraczania prędkości na drodze. Czasem ją przekraczam niestety, ale nie jestem z tego dumny. Myślę, że większość z Was ma podobnie.

Nie zmienia to faktu, że mogę sobie wyobrazić sytuację, kiedy przyspieszenie ponad kodeks drogowy jest konieczne, potrzebne i trudno się go czepić. Choćby kiedy przez szybkie wciśnięcie gazu można uciec przed psychopatą drogowym jadącym na czołowo. Czasem takie sytuacje określa się stanem wyższej konieczności, czasem zdrowym rozsądkiem. Niestety tego ostatniego u nas jak na lekarstwo. Nie tylko w przypadku dyskusji o drogownictwie i stylu jazdy, którą dobrze charakteryzowałaby ankieta: czy jesteś za tym, by fotoradary były na każdym rogu, czy aby nie było ich wcale.

Tak jest wszędzie. Co pewien czas przez polskie media przetacza się dyskusja na temat tego, czy dzieci bić, czy nie bić. Ilustrowana jest ona z jednej strony obrazkiem sadystycznego ojca katującego rodzinę (koniecznie katolika, prawda „Gazeto Wyborcza”), z drugiej przygłupich rodziców pozwalających dziecku na codzienną dawkę marihuany, by go nie stresować karą.

Jakiś już czas ojcem jestem i wymierzanie kar cielesnych raczej wywołuje we mnie dreszcze i niechęć. Nie zmienia to faktu, że dwa razy mi się zdarzyło. Każda z moich córek dostała raz klapsa od ojca i to w wieku, mniej więcej dwóch lat. Czyż to nie straszne. Pierwsza, podczas pobytu na wakacjach w źle przygotowanym greckim hotelu ustawicznie próbowała zaprzyjaźnić się z wystającą ze ściany instalacją elektryczną. Druga, ustawicznie wynajdowała małe pieniążki (pomimo prób eliminowania ich z każdego zakątka) i wsadzała je do ust. Nie wątpię, że w mądrych podręcznikach wychowania dwulatek, w programie „Superniani” albo dodatku telewizyjnym znalazłbym lepsze pomysły. Ale obawiałem się, że nie zdążę, więc wybrałem niezbyt mocnego, ale ewidentnie nieżartobliwego, opartego w dużym stopniu na groźnej minie taty, klapsa. Na dzieci, które nie znały takiego zjawiska jak karny klaps, podziałało błyskawicznie. Niemal tak, jak mordercza groźba odcięcia na tydzień od Netflixa kilka lat później. Patrząc po minach, ta druga metoda, a mówię o samej groźbie, jest dużo bardziej sadystyczna

Jestem więc zwolennikiem bicia dzieci czy przeciwnikiem? A może zakłamanym hipokrytą? A może po prostu w tej sprawie, jak w wielu innych, nie powinni decydować ideolodzy tylko rodzice. Bo większość z nich nie chce bić dzieci i jeździć zbyt szybko, ale wiedzą, że klapsa zdarza się dać nie tylko psychopatom.