"Super Express": - Już we wrześniu przez Nord Stream popłynie rosyjski gaz, omijając gazociągi w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Jak traktować tę nową linię przesyłową?
Wiktor Suworow: - Rosja chce się uniezależnić od tradycyjnych państw tranzytowych. Żadna Ukraina czy Polska nie może jej dyktować warunków przesyłu gazu na Zachód - obecnie priorytetowy dla Gazpromu rynek zbytu tego surowca. Stąd bezpośrednie połączenie Rosji z Niemcami, które realizuje ekonomiczną, a głównie polityczną wizję Kremla. To strategia przetrwania. Przecież Rosja nie produkuje nic poza matrioszkami, gazem i ropą naftową. Jeśli więc nie uda się poszerzyć rynku zbytu na gaz, może się okazać, że kraj legnie w gruzach.
- Od 2006 roku obserwowaliśmy wojny gazowe Rosji z Ukrainą i Białorusią. Gaz stał się skuteczną bronią w utrzymaniu wpływów w tzw. bliskiej zagranicy?
- Aż nazbyt skuteczną. Jak widzieliśmy, można podważyć władzę prozachodnich sił rządzących Ukrainą i skompromitować je zarówno na arenie międzynarodowej, jak i wewnątrz kraju. Gazociąg Północny ułatwi to zadanie, bo nie odetnie od dostaw gazu krajów zachodnich, jeśli za jego pomocą będzie się chciało wpływać na sytuację polityczną w tej części Europy. Uważam jednak, że na każdą broń trzeba znaleźć odpowiedź.
Patrz też: Rosja uświadomiła UE, że gazociąg północny musi powstać
- I jaką odpowiedź by pan zaproponował?
- Być może będzie nią gaz łupkowy, którego ogromne złoża odkryto niedawno na terenie Polski. Jeśli okaże się, że można go opłacalnie wydobywać, wasz kraj stanie się gazową potęgą. Będziecie w stanie nie tylko stać się samowystarczalni, ale także eksportować ten surowiec do innych krajów, w tym na Ukrainę i Białoruś, uniezależniając te kraje od szantażu gazowego ze strony Rosji.
- Czemu kraje Zachodu nie oprotestowały Gazociągu Północnego?
- Należałoby zwrócić się do liderów tych państw i zapytać: "Ludzie, co wy wyprawiacie?".
- Myśli pan, że nie dostrzegli, że Nord Stream może stanowić potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego w Europie?
- Rzecz w tym, że Rosja podkupuje zachodnich decydentów. Nie brakuje wśród nich ludzi, którzy chcą zbić fortunę na rosyjskich surowcach. Najbardziej jaskrawy przykład to były niemiecki kanclerz Schröder, który emeryturę spędzi na intratnej posadzie w Gazpromie. To widzieliśmy, ale co działo się za kulisami, kogo przekupiono łapówkami czy drogimi prezentami, trudno sobie wyobrazić.
- W Polsce niemiecko-rosyjskie porozumienie w sprawie budowy Gazociągu Północnego potraktowano jak pakt Ribbentrop-Mołotow. Mimo wszystko nie jest to trochę przesadzone porównanie?
- Ależ skąd. Łatwo przeprowadzić paralelę między tymi dwoma porozumieniami. Celem obydwu było osiągnięcie jakichś korzyści kosztem Polski. Jak już jesteśmy przy historii, przypomnijmy sobie, czym zakończył się pakt Ribbentrop-Mołotow. Hitler popełnił samobójstwo, a Związku Radzieckiego już nie ma.
- Aż tak apokaliptycznie patrzy pan na tę sprawę?
- Gaz i nafta przypominają trochę banany na drzewie w jakimś tropikalnym klimacie. Jest co jeść, po co więc zajmować sobie głowę budową choćby szałasu. Nie ma więc żadnego planu rozwoju, tak jak we współczesnej Rosji. A kraj, który się nie rozwija, skazany jest na zagładę.
- Pojawiła się informacja, że gazociąg po dnie Bałtyku jest położony zbyt płytko i wielkie statki nie będą mogły wpływać do portów na zachodnim wybrzeżu Polski, w tym do gazoportu, który ma zdywersyfikować dostawy gazu do naszego kraju. Jak duże to zagrożenie?
- Jeśli to prawda, uderza bezpośrednio w suwerenność Polski. Wasz rząd powinien głośno protestować i to nie wtedy, kiedy rurą popłynie już gaz, ale od razu. W tej kwestii nie ma na co czekać.
Wiktor Suworow
Pisarz, były oficer GRU skazany na karę śmierci