"Super Express": - Film A. Holland ma szanse na Oscara?
Wiesław Kot: - Tak na 80 proc. I jak najbardziej mu się należy.
- Co w filmie budzi u pana tak duże nadzieje?
- Głównie przemiana duchowa Leopolda Sochy, która pozostawia wielkie wrażenie. To postać bardzo dynamiczna, która zmienia się w trakcie fabuły. Na początku jest złodziejaszkiem i bandytą, a na końcu bohaterem. Doznaje odrodzenia moralnego. Amerykanie szalenie to lubią.
- Docenili ostatnio takie filmy?
- Jedna z recept na Oscara to pokazać, jak ktoś ułomny wyzwala się ze swych słabości i dochodzi do wybitnych rezultatów moralnych. Tak było z królem jąkałą z filmu "Jak zostać królem" czy naukowcem schizofrenikiem z "Pięknego umysłu", który wydobywa się ze swej choroby psychicznej. Oba filmy obsypano Oscarami.
- Film porusza też lubiany przez Amerykanów temat wojny i Holocaustu.
- Zgadza się. Film pokazuje skomplikowane relacje między Polakami, Żydami, Niemcami podczas okupacji. Myśmy w Polsce przeczytali na ten temat mnóstwo książek i obejrzeli mnóstwo filmów, a Amerykanie dużo mniej. Wciąż więc interesuje ich okres okupacji w Polsce. W świecie filmu amerykańskiego jest też silne lobby żydowskie.
- Choć u Holland obraz Żydów nie jest do końca pozytywny.
- Ale nie zatrąca o szkalowanie. Gdy Wajda chciał zrobić w USA karierę "Ziemią obiecaną", to lobby żydowskie film odtrąciło, bo uznało go za antysemicki. "W ciemności" aż takich akcentów nie ma.
- Jakieś atuty filmu od strony formalnej?
- To najlepszy film Agnieszki Holland. Ma dobrze skonstruowaną fabułę. Są punkty kulminacyjne, akcja ma przełomowe punkty wtedy, gdy trzeba, i bohaterowie są wyraziście zarysowani. Wszystko jest tu sprawnie poukładane. Tak jak lubią Amerykanie.
Wiesław Kot
Krytyk filmowy