- „Super Express”: - Od 1 lipca każdy samodzielny oddział ratunkowy musi prowadzić segregację pacjentów, czyli tzw. triaż. Z kolei od 1 października na największych oddziałach zacznie działać system TOPSOR, który ma w tym pomóc. Szpitale już podpisują umowy na wdrożenie tego projektu. Tymczasem część przedstawicieli służby medycznej alarmuje, że rzeczone programy spowodują chaos. Czy Polacy rzeczywiście mają się czego obawiać, a triaż jest niezbędny do tego, aby na SOR-ach nie dochodziło do sytuacji, w których wycieńczeni pacjenci umierają w długich kolejkach czekając na pomoc?
- prof. Paweł Ptaszyński: - Jestem dyrektorem medycznym dużego szpitala klinicznego. Program, o który pani pyta ma służyć przede wszystkim pacjentowi i jego bezpieczeństwu. Chodzi o to, aby wszystkim potrzebującym pacjentom zapewnić należytą opiekę i pomoc lekarską. Nie chcemy, aby dochodziło do sytuacji, w których pacjent będzie narażony na ryzyko utraty zdrowia w związku z długim czasem wyczekiwania na pomoc lekarską. Triaż, czyli ocena stanu chorego pozwoli na to, aby odpowiednio przygotować proces diagnostyczny.
- Rozmawiając o sytuacji na SOR-ach zderzają się dwa punkty widzenia. Często słychać bowiem głosy, że do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego przychodzą osoby, które nie potrzebują pilnej pomocy specjalisty i mógłby skorzystać z placówek świadczących pomoc świąteczną. Rzeczywiście?
- Tak. SOR-y stały się miejscami, które są przez niektórych traktowane jak placówki świadczące świadczenia zdrowotne przewidziane dla podstawowej i specjalistycznej ambulatoryjnej opieki zdrowotnej. Dlatego triaż ma za zadanie dodatkowo oddzielić tych chorych, którzy przyszli na SOR dlatego, że potrzebują pomocy, ale nie w tempie ekspresowym od tych, których życie jest zagrożone i wymagają natychmiastowej interwencji. Zwłaszcza, że w przypadku osób, które są w ciężkim stanie czas jest bardzo ważny. Czasem liczą się minuty. Musimy zdać sobie sprawę, że SOR jest miejscem ratowania ludzkiego życia. Triaż da nam pewność, że właściwie przyporządkujemy pacjentów. Według jednostek chorobowych.
- Jest pan dyrektorem dużego szpitala. W pana szpitalu poza triażem będzie według nowych przepisów funkcjonował retriaż. Dużo nowych pojęć. Polski pacjent może czuć się zagubiony...
- Każdy szpital posiada procedurę, która opisuje mechanizm postępowania w SOR, ale nie jest on taki sam wszędzie. Może dojść do tego, że na SOR będzie trzeba obejrzeć pacjenta jeszcze raz, w czasie wyczekiwania jego stan może się pogorszyć na tyle, że będzie wymagał zmiany kategorii pilności. To właśnie retriaż. Moim zdaniem musimy przygotować polskie SOR-y i naszych pacjentów do tego, że jest coś takiego jak triaż i retriaż. Zwłaszcza, aby nie dochodziło do sytuacji stresowych, w których pacjent będzie się zastanawiał dlaczego dostał akurat niebieską a nie czerwoną kategorię.
- Przywołał pan wątek, który dla większości Polaków nie jest do końca jasny. Uściślijmy, wedle nadchodzących zmian pacjent, który wejdzie na SOR, pobierze numerek, jak na poczcie. Następnie zostanie poddany segregacji, o której mówiliśmy oraz rejestracji. Później pacjentom będą przydzielane kolory - od niebieskiego dla tych, którzy mogą oczekiwać na pomoc nawet kilka godzin, do czerwonego, który otrzymają pacjenci wymagający natychmiastowej pomocy. Niektórzy uznali, że wspomniane kartki to jakaś kara…
- Absolutnie nie! Chcemy najpierw pomóc tym, którym trzeba pomóc najszybciej. O ich życiu decyduje natychmiastowa interwencja. Każdy pacjent będzie obejrzany i oceniony stan jego zdrowia. Niekiedy jednak uzyskanie porady będzie się wiązało z dłuższym oczekiwaniem. Pacjenci z linii zielonej i niebieskiej, którzy nie wymagają pilnej pomocy mogą skorzystać z Podstawowej Opieki Zdrowotnej lub Nocnej Pomocy Medycznej. Pamiętajmy, że na SOR czyli Szpitalnym Oddziale Ratunkowym ratujemy zagrożone życie w sytuacjach niecierpiących zwłoki. Mówiąc to mam na myśli pacjentów, którzy uzyskają kolor czerwony.
Rozmawiała Sandra Skibniewska