Wtorek, posiedzenie Prezydium Sejmu. Sikorski składa rezygnację ze stanowiska marszałka. Jego decyzja to efekt ustaleń sprzed dwóch tygodni z szefową PO, premier Ewą Kopacz (59 l.). - Zrobiłem to w trosce o PO - mówił jakiś czas temu.
Ale tak naprawdę to właśnie Sikorski przynosił swojej partii wstyd. Wszystko zaczęło się w 2007 r. Na finiszu kampanii wyborczej, kiedy ówczesny szef PO Donald Tusk (58 l.) mówił o polityce miłości, Sikorski wolał pójść na wojnę z PiS. - Jeszcze jedna bitwa, dorżniemy watahy - grzmiał polityk. Nie lepiej było w następnych latach. Przy okazji afery taśmowej dowiedzieliśmy się, że szef MSZ wydawał krocie na luksusowe spotkania w restauracjach, m.in. na ośmiorniczki. A o polskiej polityce zagranicznej mówił, że Polacy"robią laskę Amerykanom".
Jednak najbardziej pogrążyła go seria wpadek jako marszałka Sejmu. Kilka tygodni po objęciu stanowiska wywołał spore zamieszanie sugestią, że Władimir Putin (63 l.) proponował Tuskowi udział Polski w rozbiorze Ukrainy. Z kolei w prokuraturze musiał się tłumaczyć z kilometrówek, czyli paliwa pobieranego z Sejmu do prywatnego auta. Wpadł też na pomysł, by jego posiadłość nazywała się Chobielin Dwór, bo twierdził, że jego goście mają problem z dotarciem do okazałej rezydencji marszałka.
Jedni mówią, że Sikorskiego zgubiła pycha. Inni, że nie miał politycznego zaplecza w PO. Tak czy inaczej to jeden z największych i najboleśniejszych upadków w polskiej polityce.
Zobacz: Radosław Sikorski zrezygnował z funkcji marszałka Sejmu