Wniosek o wotum nieufności argumentował poseł KO Marek Sowa, który podkreślał, że zarzuty są poważne. - Jak to możliwe, że ministrem został człowiek, o którym wiedzieliście, że w stosunku do niego kierowane są zarzuty. Bo przecież media o tym pisały, a Prokuratura Regionalna w Katowicach wszczęła na podstawie materiałów CBA śledztwo ws. zakupu propylenu przez Zakładały Azotowe Kędzierzyn, w czasie gdy członkiem zarządu negocjującym wspomniany kontrakt był obecny minister Kamil Bortniczuk – mówił w Sejmie. Wspomniał też o doniesieniach, jakoby minister sportu miał zatajać przed ABW próby szantażu związane z jego kontaktami biznesowymi. - To pokazuje, że rządzący Polską układ polityczno-towarzysko-biznesowy najpierw wywindował Kamila Bortniczuka na członka zarządu Grupy Azoty, a następnie uczynił z niego ministra sportu i turystyki, który poprzez istnienie potencjalnych kompromitujących materiałów może być osobą łatwo sterowalną. Taki Mejza 2.0 – stwierdził Marek Sowa.
Sprawdź: Patryk Jaki nie wytrzymał. Ziobro mu tego nie zapomni! "Zawsze jest winny wszystkiemu"
W naszej galerii możesz przypomnieć sobie kontrowersyjną konferencję Łukasza Mejzy i Tomasza Guzowskiego.
Koledzy z PiS postanowili jednak bronić Kamila Bortniczuka. - Jestem głęboko zniesmaczony, że jedyne na czym posłowie totalnej opozycji potrafią się w tej chwili skoncentrować, to polityczne i personalne ataki na pana ministra Bortniczuka - ataki oparte na domysłach, plotkach i niczym niepotwierdzonych oskarżeniach - podkreślał Marek Matuszewski. Zarzucał on posłom opozycji, że nie interesuje ich to, jak minister sportu pomaga polskim sportowcom przygotowywać się do startów w zawodach. - Was interesuje tylko gra polityczna - dodał poseł PiS.