Wczorajsze zwycięstwo kandydata Platformy otwiera przed rządem wyjątkową szansę przeprowadzenia wielu reform. Teraz mogę powiedzieć Donaldowi Tuskowi - sprawdzam. Sprawdzam panie premierze, które z zapowiadanych reform chce pan tak naprawdę wprowadzić, a które były tylko wyborczą retoryką. Już nie ma "złego prezydenta", który swoim wetem uniemożliwiał skuteczne działanie rządu. Ciekaw jestem, czy Platformie wystarczy odwagi i determinacji, by reformować państwo na kilkanaście miesięcy przed wyborami parlamentarnymi. Ale teraz już żadnych wymówek nie ma.
Patrz też: Hubert Biskupski - inne felietony
Nie wiem, jakim prezydentem będzie Bronisław Komorowski. Czy będzie zaliczał kompromitujące wpadki, jak to miało miejsce w kampanii wyborczej? Czy będzie potrafił zerwać swoją zależność od Donalda Tuska i poprowadzi autonomiczną politykę? Ale chcę wierzyć, że Bronisław Komorowski będzie lepszym prezydentem od swoich nie najlepszych poprzedników.
Że będzie się kierował dobrem państwa, a nie tylko partykularnymi interesami swej partii. Że Pałac Prezydencki będzie sprawnie działającą instytucją, która potrafi się porozumieć z rządem. Że nie zamieni Kancelarii Prezydenta w przechowalnię dla miernych, partyjnych aparatczyków.
A co, jeśli Bronisław Komorowski i Donald Tusk w chwili swojego triumfu uznają, że Polska stała się ich własnością? A co, jeśli po 4 lipca do władzy dorwą się różni towarzysze Szmaciaki z Platformy? Nie boję się tego. Nie boję się monopolu władzy Platformy. Polska jest dojrzałą demokracją, której nie jest w stanie zniszczyć ani mierny prezydent, ani mierny rząd.
A wyborcy swoich rządzących surowo karzą za grzech pychy. Wystarczy przypomnieć SLD, które z Aleksandrem Kwaśniewskim miało pełnię władzy i PiS z Lechem Kaczyńskim. Polacy surowo zemścili się na tych partiach za ich triumfalizm i arogancję. Platforma i nowy prezydent Bronisław Komorowski muszą o tym pamiętać, bo wybory parlamentarne już za rok.