Więcej wiemy, więcej nie wiemy

2010-06-02 4:00

Zapisy z czarnych skrzynek prezydenckiego tupolewa, które dzisiaj publikujemy, dają nam ważną wiedzę na temat katastrofy z 10 kwietnia. Wynika z nich między innymi, że samolot był sprawny do końca, że nic nie wybuchło na pokładzie, że piloci doskonale zdawali sobie sprawę z bardzo trudnych warunków na smoleńskim lotnisku. Mimo to schodzili do lądowania.

Zapisy z czarnych skrzynek nie dają nam jednak odpowiedzi na wszystkie pytania. Co więcej, pozwalają mnożyć spekulacje.

Ci, którzy od początku byli przekonani, że na pilotów presję wywierał Lech Kaczyński, mogą tak interpretować wypowiedź dyrektora Mariusza Kazany nagraną w kabinie pilotów na 11 minut przed katastrofą: "Na razie nie ma decyzji prezydenta, co dalej robić". Ci, którzy są pewni, że Kaczyński nie wywierał żadnej presji, uznają te słowa za koronny dowód na słuszność swoich racji. Kazana nie wszedł przecież później do kabiny i nie powiedział, że prezydent żąda, żeby lądować. Zresztą rola odpowiedzialnego kapitana polega na tym, żeby nie ulegać naciskom. I tak dalej...

Zapis z czarnych skrzynek nie wyjaśnia, po co w kabinie pilotów tuż przed katastrofą zjawił się szef sił powietrznych generał Andrzej Błasik. Nikt nie wydał bezpośredniego rozkazu czy polecenia lądowania, ale też sama obecność generała Błasika może być odczytywana jako forma wywierania nacisku.

Dobrze, że opublikowane zostały zapisy rozmów nagrane z czarnych skrzynek, bo na pewno przetną wiele spekulacji. Ale z całą pewnością śledztwu w sprawie wszystkich przyczyn katastrofy daleko do zakończenia.