Tadeusz Płużański KOMENTARZ: Więcej takich społecznych akcji

2014-11-15 3:00

"Kto się mną interesuje, długo nie żyje" - powiedział młodym gościom, którzy odwiedzili go w jego toruńskim mieszkaniu. Niespodziewaną wizytą najwyraźniej nie był zachwycony, skoro od razu - pewnie ze strachu - wezwał policję. W 2013 r. gospodarz, czyli Henryk Wątroba, został skazany przez Sąd Rejonowy w Bydgoszczy na cztery lata więzienia. Wyrok jednak się nie uprawomocnił i ubek nie trafił za kraty. Dlatego przypomniała o nim młodzież w ramach oddolnej akcji "Uwolnić Toruń od czerwonych oprawców".

"Kto się mną interesuje, długo nie żyje" - powiedział młodym gościom, którzy odwiedzili go w jego toruńskim mieszkaniu. Niespodziewaną wizytą najwyraźniej nie był zachwycony, skoro od razu - pewnie ze strachu - wezwał policję. W 2013 r. gospodarz, czyli Henryk Wątroba, został skazany przez Sąd Rejonowy w Bydgoszczy na cztery lata więzienia. Wyrok jednak się nie uprawomocnił i ubek nie trafił za kraty. Dlatego przypomniała o nim młodzież w ramach oddolnej akcji "Uwolnić Toruń od czerwonych oprawców".

Wątroba nieprzypadkowo miał pseudonim Rączka. Zeznania wymuszał jednak nie tylko rękoma, ale też np. łańcuchami, wieszał do góry nogami i dusił. Kiedy w 1945 r. zatrudniał się w UB, miał za sobą cztery klasy podstawówki i partyzantkę w komunistycznej Armii Ludowej. Jako członek grupy operacyjnej WUBP w Bydgoszczy likwidował Żołnierzy Niezłomnych, w tym podkomendnych Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki". Po wielu awansach "służbę" zakończył w 1988 r. jako naczelnik wydziału paszportów KW MO w Toruniu. "Rączka" jest również odpowiedzialny za śmierć ks. Wacława Pacewicza, którego w marcu 1945 r. wraz z innymi ubekami miał w siedzibie bydgoskiej bezpieki zamordować, ciało poćwiartować, a następnie wyrzucić do Brdy.

Teraz warszawskie Bródno, gdzie kilka miesięcy temu pojawiły się ulotki: "Poszukiwany! List gończy! Jerzy Kędziora, funkcjonariusz UB. Wyjątkowy sadysta. Torturował i znęcał się podczas śledztwa w więzieniu przy ul. Rakowieckiej nad legendarnym dowódcą AK oraz WiN na Lubelszczyźnie, cichociemnym mjr. Hieronimem Dekutowskim >Zaporą<, a także nad prezesem II Zarządu Głównego Zrzeszenia WiN - Franciszkiem Niepokólczyckim. Mimo wyroku skazującego na 4 lata więzienia nie odbywa kary za swoją bandycką działalność".

Następnego dnia w okolicy policja wzmocniła patrole. Z pewnością nie po to, aby aresztować komunistyczną bestię, ale aby złapać autorów plakatów. A Jerzy Kędziora był widziany, jak uciekał z walizkami w nieznanym kierunku.

Po Bródnie przyszła kolej na Saską Kępę. Tu goście zapukali do drzwi Jerzego Vaulina vel Wolena, reżysera. Nie odwiedzili go jednak, aby porozmawiać o twórczości artystycznej, ale o tym, co zdarzyło się 24 października 1946 r. Wtedy Vaulin zamordował Antoniego Żubryda, ps. Zuch, żołnierza Narodowych Sił Zbrojnych, oraz jego żonę Janinę, będącą w 8. miesiącu ciąży. Wizyta miała miejsce w 68. rocznicę tego mordu, o którym dokumentalista miał kiedyś powiedzieć, że to jego "największe bojowe przeżycie, zakończone zwycięstwem".

Vaulin dokumentu o Żubrydach nie zrobił. Zrobiła Iwona Bartólewska (pt. "List do syna"), ale jego wyświetlanie w telewizji zablokował. Vaulin. W 1999 r. Sąd Okręgowy w Krośnie uznał, że sprawa przeciwko mordercy Żubrydów. przedawniła się.

I na koniec major zbrodniczego Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (za walkę z Żołnierzami Niezłomnymi dostał Krzyż Walecznych), a dziś profesor Zygmunt Bauman, którego polscy antykomuniści nie mogą odwiedzić w domu (mieszka w brytyjskim Leeds), ale składają mu wizyty, gdy przyjeżdża na nasze uniwersytety, zapraszany przez ministrów i prezydentów.

Czekamy na więcej takich społecznych akcji. Bo jeśli komunistycznych zbrodniarzy nie można skutecznie skazać, przynajmniej przypominajmy o ich plugawym życiu.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail