– Właśnie – kryzys koronawirusowy, po nim czeka nas przynajmniej mocne spowolnienie gospodarcze. Nie brak opinii, że czerwcowy termin to ostatni moment, w którym Andrzej Duda może jeszcze wygrać i zapewnić sobie reelekcję?
– Rozumiem, że niektórzy chcieliby w ten sposób opisać sytuację, zwłaszcza po to, by usprawiedliwić swoje wcześniejsze działania, zmierzające do uniemożliwienia przeprowadzenie wyborów. Ale w kwestii terminu nam naprawdę nie chodzi o szanse tego, czy innego kandydata, ale o to, by wybory się odbyły, bo Polacy mają prawo wybrać głowę państwa. Zresztą – jestem przekonany, że Andrzej Duda ma do zaoferowania Polakom na tyle atrakcyjny program, że będzie zdobywał poparcie niezależnie od daty wyborów. Natomiast tu chodzi o to, że kadencja prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej kończy się 6 sierpnia. I wybór prezydenta musi być dokonany przed tym terminem. Tak, by uniknąć bezkrólewia, czy „bezprezydencia” jakby to neologicznie ująć.
– No tak, ale w sondażach, również tych wewnętrznych, Andrzej Duda zachowuje przewagę, ale ona topnieje – do wygranej potrzebna jednak będzie druga tura.
– Sondaże są zawsze bardzo różne, nie jest to przecież pierwsza kampania, w której mamy z nimi do czynienia. My zawsze podchodzimy do sondaży z pewnym dystansem. One są jakimś tam wskaźnikiem tendencji, ale nie są najważniejsze. Skupiamy się na tym, by zwyciężyć w wyborach, a nie na tym, by mieć dobre sondaże. Oczywiście nikt nie jest na tyle zadufany, by twierdzić, że to zwycięstwo jest pewne. Do głosowania podchodzimy z pełną pokorą. Przed nami ciężka praca, aby przekonać wyborców do poparcia naszego kandydata.
– Opozycja ma jednak nowego kandydata z efektem świeżości, czyli Rafała Trzaskowskiego. Mówi się o rezygnacji Szymona Hołowni właśnie na rzecz kandydata Koalicji Obywatelskiej. Nie wiadomo jak dalej będzie wyglądało poparcie Kosiniaka-Kamysza, który jeszcze niedawno wydawał się czarnym koniem…
– Co zrobią poszczególni kandydaci jest ich sprawą. Szymon Hołownia ma oczywiście prawo się wycofać, choć nie wiem, co powiedzieliby na to ci, którzy zainwestowali w jego start i nie mówię tu wyłącznie o inwestycji finansowej. Owszem, opozycja ma miesiąc kampanii przed sobą, ale miesiąc ma także Andrzej Duda. Jego aktywność jako kandydata będzie znaczna. Ma więc wszelkie narzędzia do pozyskiwania kolejnych wyborców.
Wicerzecznik PiS o sondażach i starcie kampanii wyborczej: Liczy się wygrana, nie sondaże
„Super Express”: – Marszałek Sejmu Elżbieta Witek ogłosiła termin wyborów prezydenckich, które odbędą się 28 czerwca. Czy oznacza to już zakończenie politycznego sporu wokół wyborów głowy państwa? Radosław Fogiel: – Mam nadzieję, że w końcu jako politycy przestaniemy musieć zajmować się sami sobą, że opozycja nam na to pozwoli. Że opozycja spod znaku Platformy Obywatelskiej jest już usatysfakcjonowana swoim nowym kandydatem na prezydenta i nie będzie dążyć do tego, aby go zmieniać po raz kolejny. I, że wreszcie Polacy będą mogli wybrać swojego prezydenta. A z czysto formalnego punktu widzenia ogłoszenie terminu wyborów prezydenckich przez marszałka Sejmu to start kampanii wyborczej, znowu ruszają komitety wyborcze, jesteśmy w reżimie kampanijnym również jeśli chodzi o organizowanie rozmaitych wydarzeń. Jako Prawo i Sprawiedliwość skupiać się będziemy na przekonywaniu Polaków do tego, aby poparli Andrzeja Dudę i wybrali go na kolejną kadencję. Tak, by uniknąć niekończącej się wojny w przypadku prezydenta wywodzącego się z walczącej z rządem opozycji. By postawić na współpracę między ośrodkiem prezydenckim i rządowym. Obecny kryzys koronawirusowy pokazał wyraźnie, że to wielka wartość.